Na przełomie XX i XXI wieku brytyjski magazyn gospodarczy „The Economist” wydał druzgocącą opinię na temat niemieckiej gospodarki. Niemcy byli uważani za „chorego człowieka Europy” (the sick man of the Euro). Już wtedy było to sygnałem alarmowym również dla niemieckiej polityki, która nadal była oszołomiona silnymi gospodarczo latami po zjednoczeniu Niemiec i odmawiała wszelkich reform. Ostatecznie zostały one przeprowadzone przez rząd ówczesnego kanclerza Gerharda Schroedera (SPD), chociażby poprzez reformę rynku pracy znanej jako Hartz IV w 2005 roku.
14 lat później doszło oficjalnie do zmiany sytuacji. Grupa ekonomistów z Berlina i Londynu zatytułowała esej o stanie niemieckiej gospodarki: „Od chorego człowieka Europy do gospodarczej supergwiazdy”.
Czytaj więcej
Niemiecki koncern Linde AG przerwał wykonanie kontraktu na wyposażenie europejskich zakładów LNG Gazpromu. Rosjanie pozywali Niemców. Inwestycja będzie opóźniona, co najmniej o dwa lata.
Mroczna sytuacja, mroczne perspektywy
Ale obecnie do obiegu ponownie wróciło określenie „chory człowiek Europy”. Niemiecka gospodarka nie może stanąć na nogi. Przez dwa kolejne kwartały skurczyła się wydajność ekonomiczna kraju. Według ekonomistów Niemcy weszły w techniczną recesję. W minionym kwartale PKB utrzymało się na poziomie poprzedniego kwartału, co jednak prawdopodobnie było tylko słabym promykiem nadziei. Wszystkie ważne wskaźniki wskazują na spadek.
Przede wszystkim istotnym wskaźnikiem jest indeks klimatu gospodarczego opracowany przez Instytut Ifo z Monachium. W lipcu spadł on trzeci miesiąc z rzędu, przy czym 9000 ankietowanych menedżerów oceniło zarówno bieżącą sytuację swoich firm, jak i perspektywy na kolejne pół roku jako gorsze. – Sytuacja niemieckiej gospodarki staje się coraz bardziej ponura – uważa szef Ifo, Clemens Fuest.