Unijny przemysł z niepokojem oczekuje 11 grudnia 2016 roku. To dzień, w którym po 15 latach od przystąpienia Chin do Światowej Organizacji Handlu mają się zmienić zasady traktowania pochodzącego stamtąd eksportu.
Unia powinna wtedy zmienić sposoby naliczania ceł antydumpingowych (chroniących przed produktami o sztucznie zaniżanych cenach) i wyrównawczych (chroniących przed produktami nielegalnie dotowanymi przez państwo) na bardziej korzystne dla Chin. Zamiast, jak obecnie, porównywać ceny w tzw. systemie zastępczym, czyli z porównywalnymi krajami trzecimi, i na tej podstawie oceniać, czy produkt jest nieuczciwie tani czy nie, UE powinna zacząć określać cenę produktów na podstawie kosztów czynników produkcji w Chinach.
Spór o status Chin
W UE ten pierwszy system stosowany jest wobec krajów zgromadzonych na unijnej liście gospodarek nierynkowych, a ten drugi – wobec tych z listy gospodarek rynkowych. Dlatego powszechnie mówi się, że od grudnia Chiny mogą dostać status gospodarki rynkowej.
I Europa podzieliła się na tych, którzy tego chcą, i tych, którzy się temu sprzeciwiają. Komisja Europejska od miesięcy głowiła się, jak rozwiązać ten dylemat: nie złamać zobowiązań z WTO (za co Chiny mogą pozwać Unię przed międzynarodowy arbitraż w Genewie), a jednocześnie nie wystawić się na polityczne ataki i nie otworzyć zupełnie unijnego rynku na nieuczciwie tanią konkurencję.
Chodzi tylko o 1 procent chińskiego eksportu, ale jest on skoncentrowany w kilku sektorach, głównie stalowym, który może przestać istnieć, gdy Europę zaleje dotowany tani surowiec z Chin. – Potrzebujemy inteligentnych i trwałych instrumentów, żeby radzić sobie z problemem tego 1 procentu – mówił wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Jyrki Katainen.