Polska gospodarka rozwija się w tempie nienotowanym od globalnego kryzysu finansowego. Tuż przed jego wybuchem, w latach 2006–2008, po raz ostatni tempo wzrostu naszego PKB przewyższało 4 proc. dłużej niż przez rok. Wiele wskazuje na to, że tak samo będzie w latach 2017–2018, a być może jeszcze w 2019 r. Ekonomistów, którzy formułują takie prognozy, systematycznie przybywa.
Z jednej strony ożywienie w inwestycjach rozpoczęło się prawdopodobnie dopiero w III kwartale br., a więc później, niż oczekiwano. To oznacza, że będzie napędzało wzrost PKB także w 2018 r. Jednocześnie, wbrew oczekiwaniom większości ekonomistów, w II połowie br. nie doszło do spowolnienia wzrostu konsumpcji.
To jednak niekoniecznie jest dobra wiadomość. Agencja ratingowa Standard & Poor's w miniony piątek ostrzegła, że polskiej gospodarce grozi „przestymulowanie". Zwracała uwagę, że taki skutek może mieć połączenie rosnących wydatków publicznych, łagodnej polityki pieniężnej oraz silnego popytu zewnętrznego i wewnętrznego.
Według analityków S&P to „przestymulowanie" będzie napędzało inflację, która w horyzoncie dwóch lat dojdzie do 3,5 proc. (cel inflacyjny NBP to 2,5 proc.). Będzie to skutek m.in. coraz szybszego wzrostu płac, osłabiającego konkurencyjność międzynarodową gospodarki. To, wraz z dynamicznym wzrostem konsumpcji, doprowadzi do istotnego pogorszenia salda handlowego Polski, które w minionych dwóch latach było dodatnie.