Większość europejskich i azjatyckich indeksów giełdowych umiarkowanie traciła podczas piątkowej sesji. Amerykański indeks Dow Jones Industrial tracił na jej początku 1,4 proc., a dolar słabł wobec euro oraz innych głównych walut świata. Umacniał się natomiast o około 0,5 proc. wobec złotego (w piątek po południu za 1 dolara płacono 3,83 zł). Mocniejszą wyprzedaż było widać na rynku naftowym. Ropa gatunku WTI taniała w piątek o 3,5 proc., a za 1 baryłkę płacono po południu 37,4 dol. Cena spadła do najniższego poziomu od ponad trzech miesięcy.
– To, że prezydent choruje, tworzy generalnie poczucie niestabilności na rynkach. Rodzi też pytania dotyczące przebiegu wyborów prezydenckich. Czy Joe Biden też został zakażony? Czy Trump będzie czuł się na tyle dobrze, by brać udział w debatach? Czy wybory zostaną przełożone? – wskazuje Russ Mould, dyrektor inwestycyjny w firmie AJ Bell. Jego zdaniem część inwestorów może niepokoić perspektywa wygranej Bidena. – Jego zamiar podwyższenia podatków nie będzie dobry dla zysków spółek, więc jest czynnikiem negatywnym dla rynku akcji. Ogólnie jednak spadki na rynkach nie są tak dramatyczne jak w lutym i marcu, gdy nadeszła pandemia. Nie jest więc to czas na panikowanie – dodaje Mould.
– Zakażenie prezydenta Trumpa koronawirusem pokazuje, że świat potencjalnie wchodzi w drugą falę pandemii. To znów skupi uwagę inwestorów na wirusie i skutkach, jakie niesie on dla świata – uważa Jeff Henriksen, prezes funduszu Thorpe Abbotts Capital.
– Jeśli Trump będzie miał tylko pozytywny wynik testu, ale nie będzie chory, to rynki mogą się odbić. Amerykańskie instytucje są solidne, a wiceprezydent Mike Pence może prowadzić kampanię i sprawy państwa, jeśli będzie potrzeba. Prezydent Trump może też zarządzać z Białego Domu, jeśli nie będzie chory – twierdzi Patrice Gautry, główny ekonomista szwajcarskiego banku UBP.
Niepewności co do wyborów prezydenckich w USA oraz drugiej fali pandemii towarzyszy również niepewność dotycząca kolejnych działań stymulacyjnych. W czwartek wieczorem demokraci zdołali przegłosować w Izbie Reprezentantów swój pakiet stymulacyjny dla gospodarki wart 2,2 bln dol. Przeszedł on 214 głosami za wobec 202 przeciwnych. Nie głosowali za nim republikanie oraz kilkunastu umiarkowanych demokratów. Przyjęcie tej ustawy w Senacie jest w obecnej formie bardzo mało prawdopodobne. Republikanie twierdzą, że pakiet demokratów jest zbyt duży. Sekretarz skarbu Steven Mnuchin proponował wcześniej Nancy Pelosi, demokratycznej przewodniczącej Izby Reprezentantów, pakiet stymulacyjny opiewający na 1,6 mld dol. Szanse na porozumienie obu partii przed wyborami są ograniczone.