Gorączka związana z potencjalną batalią o przejęcie operatora londyńskiego rynku akcji spycha w cień to co działo się podczas poprzednich licznych prób połknięcia tego parkietu.
Fundusze hedgingowe wywindowały kurs akcji LSE znacznie powyżej poziomu ceny oferowanej przez Deutsche Boerse w ramach przyjaznego połączenia obu spółek. Fun dusze liczą, że do tej gry włącza się inne giełdy w tym także amerykańskie CME Group i Intercontinental Exchange.
- Obecnie mamy do czynienia z zachłannością, a nie ze strachem - wskazuje Sachin Shah, strateg w Albert Fried &Co zajmujący się niezwykłymi sytuacjami oraz arbitrażem w bataliach o przejęcie. Podkreśla, że wielu graczy jest „wyrafinowanych i inteligentnych, ale mogą znaleźć się w ogniu konkurencyjnych ofert, co może zakończyć się różnie." Poprzednie dwie próby Deutsche Boerse zmierzające do przejęcia London Stock Exchange zakończyły się niepowodzeniem. W 2005 roku DB zderzyła się ze sprzeciwem akcjonariuszy LSE, a wcześniej w 2000 londyńska giełda została zmuszona do odparcia jej wrogich zamysłów. Na LSE chrapkę też miały amerykański Nasdaq oraz australijska Macquarie Group. Ten pierwszy dostał czarną polewkę dwukrotnie - w 2006 roku i 2007.
Obecny plan fuzji Deutsche Boerse i London Stock Exchange ogłosiły 23 lutego 2016 roku. Gdyby doszło do tej transakcji powstałby największy parkiet giełdowy w Europie a kapitalizacja nowej firmy sięgałaby ponad 20 miliardów funtów (28 miliardów dolarów). Wcześniej Komisja Europejska nie zgodziła się na połączenie DB z NYSE Euronext z powodu obaw, że mogłoby to zagrozić konkurencji na rynku instrumentów pochodnych. Wprawdzie obecnie regulacje są bardziej przyjazne, ale prawnicy i byli oficjele KE wskazują na małe szanse zgody na transakcję bez żmudnego śledztwa, które może potrwać około czterech miesięcy.
Dodatkowym czynnikiem jest potencjalne wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, minowe pole niepewności, która w kalkulacjach Deutsche Boerse prawdopodobnie miała zniechęcić konkurentów, wskazuje Shah.