Fala optymizmu zalała największy rynek Ameryki Południowej, mimo że Brazylia jest pogrążona w głębokim kryzysie gospodarczym (jej PKB spadł w 2015 r. aż o 3,8 proc., a prognozy OECD mówią, że w 2016 r. zmniejszy się o 4 proc.) i niedawno straciła ostatnią ocenę klasy inwestycyjnej w głównych agencjach ratingowych.
Hossa w Brazylii to wynik zarówno ostatniego odbicia na rynkach surowcowych, jak i nadziei na zmianę władzy. Ostry skok indeksu Bovespa, do którego doszło w ostatnich dniach, zbiegł się z nagłym zwrotem w aferze korupcyjnej związanej z państwowym koncernem naftowym Petrobras. Inwestorzy liczą na to, że dojdzie do impeachmentu niepopularnej prezydent Dilmy Rousseff i władzę obejmie wiceprezydent Michel Temer. W piątek policja zatrzymała byłego socjalistycznego prezydenta Luiza Inacio Lulę da Silvę, poprzednika Rousseff i twórcę potęgi rządzącej Brazylią Partii Pracujących.
– Śledztwo zaczyna się koncentrować wokół Luli i Dilmy, więc inwestorzy stawiają na to, że dojdzie do dużej zmiany politycznej. Rynek jest kształtowany przez politykę, a każdy dzień przynosi nowe niespodzianki – wskazuje Joao Pedro Brugger, zarządzający funduszem w brazylijskiej firmie Leme Investimentos.
Na niekorzyść rynku działa jednak to, że akcje z Brazylii stały się bardzo drogie. Współczynnik cena/zysk dla indeksu Bovespa wynosił w poniedziałek aż 72,5. Nawet w przypadku prognozowanych zysków spółek na 2016 r. wynosi on 13,4, a to dużo w porównaniu z innymi rynkami wschodzącymi. Sytuacja w Brazylii będzie też nadal w dużym stopniu zależna od notowań na rynkach surowcowych.