Ludowy Bank Chin planuje wprowadzenie podatku od transakcji na rynku walutowym (podobnego do tzw. podatku Tobina) – donosi agencja Bloomberg. Nowy podatek ma ograniczyć spekulację juanem, który od sierpniowej dewaluacji osłabł o 4,5 proc. wobec dolara. Przedstawiciele chińskiego banku centralnego zapewniają, że podatek ten nie uderzy w dotychczasowe transakcje walutowe zawierane przez chińskie spółki ani nie utrudni im hedgingu. W okresie przejściowym stawka tego podatku może zaś być... zerowa, by ułatwić spółkom dostosowanie się.
– Wprowadzenie podatku Tobina zwiększy w krótkim terminie koszty handlu juanami. Jest dosyć zaskakujące, że taka wiadomość się pojawia akurat wtedy, gdy kurs juana jest dosyć stabilny – twierdzi Ken Cheung, strateg z Mizuho Banku.
Część analityków wskazuje, że taki podatek może przynieść skutki odwrotne od zamierzonych – zamiast ograniczyć spekulację, zwiększy obawy inwestorów co do chińskiego rynku. – Podatek uderzy w nastroje na rynkach i sprawi, że inwestorzy staną się bardziej spanikowani, gdyż pokazuje on, że dotychczasowe środki kontroli przepływu kapitału okazały się niewystarczające, by powstrzymać odpływ pieniędzy z Chin – wskazuje Andy Ji, strateg z Commonwealth Bank of Australia.
Wprowadzenie tego rodzaju podatku może również zaszkodzić staraniom chińskich władz o uczynienie juana walutą bardziej międzynarodową, choć najprawdopodobniej nie sprawi, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy zrezygnuje z umieszczenia juana w swoim koszyku walut rezerwowych. Chińska waluta ma znaleźć się w tym koszyku w październiku.
Projekt chińskiego podatku Tobina nie został jeszcze zatwierdzony przez rząd i jego wprowadzenie nie jest przesądzone. Nie jest on też ideą nową. W zeszłym roku zaproponował takie rozwiązanie w artykule na łamach magazynu „China Finance" Yi Gang, wiceprezes Ludowego Banku Chin.