Zyski spółek spadają, Rezerwa Federalna podnosi stopy procentowe, a drobni inwestorzy w niemal rekordowym tempie wycofują pieniądze z funduszy akcji. I to ma być rynek byka na Wall Street?
Od początku stycznia 2016 wskaźnik szerokiego amerykańskiego rynku akcji jest 0,5 proc. na plusie, ale w ciągu minionych 12 miesięcy stracił 1,5 proc. Przez dziesięć miesięcy Standard&Poor's500 nie osiągnął nowego szczytu notowań. To najdłuższy taki okres poza rynkiem niedźwiedzia od 1995 roku.
Jaka więc perspektywa rysuje się przed tym wskaźnikiem? Od wielkiego kryzysu z lat 300.minionego stulecia było siedem rynków byków, kiedy po okresie flauty następowało odbicie trwające dłużej niż obecnie, a często dużo dłużej. Średnio 12 miesięcy po odbiciu Standard&Poor's500 zyskiwał 24 proc.
- Zdrowy rynek byka potrzebuje po drodze serii korekt by uniknąć nadmiernego rozbujania - wyjaśnia Dan Miller, szef działu akcji w GW&K Investment Management, gdzie pomaga w zarządzaniu aktywami o wartości 26 miliardów dolarów. Przekonuje on, że kiedy rynek osiąga nowy szczyt wielu inwestorów spośród tych, którzy dotąd z boku przyglądali się biegowi wydarzeń będą odczuwać pokusę przystąpienia do akcji.
W okresie pięciu tygodni do 22 marca 2016 spółki z S&P500 podrożały o 2,5 biliona dolarów po 10-proc. spadku. Notowaniom pomogła zwyżka ceny ropy naftowej, która zmniejszyła obawy rynku przed masowym bankructwem spółek energetycznych, Fed zasygnalizował, że wolniej niż przewidywano będzie podnosił koszt kredytu, pomogły też dobre nastroje konsumentów.