– Trwająca bessa niczym się nie różni od poprzednich spadków spowodowanych globalnym spowolnieniem gospodarczym. Na razie nie ma żadnego zaskoczenia i jeśli nadal wszystko będzie przebiegać według schematu, to między lutym a sierpniem 2019 r. osiągniemy dołek i wejdziemy w fazę cyklicznej hossy – powiedział analityk Wojciech Białek podczas panelu otwierającego nasze czwartkowe forum inwestycyjne. Nie zgadzał się z tą diagnozą Jarosław Niedzielewski, dyrektor w Investors TFI. – Nie nazwałbym tego, co się dzieje, bessą. Dlaczego? Ponieważ nie towarzyszy temu recesja – mówił. Jego zdaniem nigdy tak nie było, by małe spółki traciły tak długo w tak dobrych warunkach gospodarczych, jakie panują w Polsce. – Z tego punktu widzenia trwające zniżki są moim zdaniem nieuzasadnione. Z drugiej jednak strony te same spółki są trochę ofiarami silnej gospodarki. Nie muszą redukować inwestycji i zatrudnienia, ale odnotowują spadki marżowości, spowodowane wzrostem kosztów pracy i cen surowców, a przy tym nie ma wzrostu inflacji, która wspierałaby stronę przychodową – powiedział Niedzielewski.
Eksperci byli jednak zgodni co do tego, że przed nami burzliwy okres. W miesiącach, które dzielą nas od cyklicznego dołka, może dojść do jeszcze kilku silnych wstrząsów rynkowych. Ich źródłami są, zdaniem panelistów, zarówno polityka Donalda Trumpa i Fedu, jak i kwestia dalszych losów afery wokół GetBacku oraz KNF.
Zakładając jednak, że w 2019 r. nasz rynek akcji w końcu wyznaczy dołek bessy, analitycy widzą całą gamę spółek, które nadają się do długoterminowego portfela. – Patrząc z szerokiej perspektywy, i wśród misiów, i nawet wśród dużych firm jest sporo niesłusznie przecenionych. Wśród tych mniejszych jest dużo spółek ze wskaźnikiem C/Z poniżej 10. W zasadzie musiałbym wymienić połowę firm z mWIG40 i sWIG80, które już są tanie. Wśród blue chips przykładami są CD Projekt czy Alior Bank. Dodam, że w krótkim czasie wzrosnąć mogą te spółki, w których pojawi się inwestor strategiczny – mówił Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
Z kolei Sobiesław Kozłowski, analityk BM BGŻ BNP Paribas, radził, by patrzeć na rynek branżowo, w perspektywie roku lub dwóch. – Dobrze wyglądają spółki gamingowe i biotechnologiczne, które mocno inwestują. Warto ewentualnie zerkać w stronę liderów swoich branż – radził. Na okres przejściowy eksperci polecają mniej emocjonujące aktywa – gotówkę i obligacje skarbowe. Ewentualnie, jak podpowiada prof. Krzysztof Borowski z SGH, można próbować sił w day tradingu. – Rynek jednego dnia rośnie o 2 proc., a drugiego spada o 2 proc. Zmienność jest na tyle duża, że jak ktoś ma czas śledzić notowania, to może w takiej spekulacji sporo z rynku wycisnąć – tłumaczył.
Podczas debaty często pojawiał się też wątek pracowniczych planów kapitałowych, jako projektu, który może rozruszać warszawski parkiet i stanowić swoiste światełko w tunelu. Zdaniem naszych gości PPK będą spełniać swoją rolę tylko wtedy, gdy rynek odzyska zaufanie. A to ostatnie utracił z powodu dwóch wspomnianych afer. Paneliści zauważyli też niepokojący brak zainteresowania rynkiem akcji ze strony młodego pokolenia. – Widzę taki trend wśród moich studentów. Coraz więcej z nich wybiera inne platformy, z alternatywnymi aktywami – mówił prof. Borowski.