Już początek notowań mógł napawać optymizmem. WIG20 rozpoczął dzień od 0,5 proc. wzrostu, co było efekt m.in. dobrych nastrojów na rynku amerykańskim oraz na giełdach azjatyckich. Po chwili popyt przystąpił do bardziej zdecydowanego ataku, dzięki czemu nie minęła godzina handlu, a wskaźnik 20 największych firm naszego parkietu zyskiwał ponad 1 proc. Na tym emocje właściwie jednak się skończyły. Do końca notowań byliśmy świadkami niewielkich zmian. W ostatecznym rozrachunku WIG20 zyskał 0,96 proc.. Nieźle poradziły sobie także inne indeksy. mWIG40 urósł 1,36 proc. zaś WIG250, który grupuje najmniejsze spółki, zamknął dzień 0,9 proc. nad kreską.
Podobny scenariusz notowań jak na GPW obserwowaliśmy na innych europejskich giełdach. Tam również dzień zaczął się od niemrawych wzrostów, by w kolejnych godzinach handlu popyt przystąpił do bardziej zdecydowanego ataku. W efekcie z momencie zamknięcia handlu w Warszawie, niemiecki DAX zyskiwał 1,1 proc. Tylko nieznacznie słabiej prezentował się francuski CAC40, który rósł o 0,8 proc.
Spokojna sesja nie jest wielkim zaskoczeniem. Temat konfliktu na Ukrainie już jakiś czas temu przestał rozpalać emocje inwestorów. W centrum uwagi znowu znajdują się dane makroekonomicznych. Jako, że w środę było ich na lekarstwo, to i niewielkie wahania indeksów w ciągu dnia nie są niczym zaskakującym. Być może więcej emocji przyniesie czwartkowa sesja podczas, której będą publikowane dane dotyczące wzrostu PKB w Stanach Zjednoczonych.
Skoro już jesteśmy przy wzroście gospodarczym to warto odnotować słowa ministra finansów Mateusza Szczurka, który stwierdził że wzrost PKB w tym roku w Polsce prawdopodobnie przekroczy 3 proc. Jest to zgodne z oczekiwaniami większości ekonomistów. Szczurek dodatkowo zapowiedział, że Polska nie będzie mieć problemów z obniżeniem deficytu sektora finansów do 3,9 proc. PKB. Jak się jednak można było przekonać informacje te nie zrobiły większego wrażenia na inwestorach.