Już początek dnia wskazywał, że miłośnicy mocnych wrażeń, mogą się rozczarować. WIG20 rozpoczął notowania 0,2 proc. pod kreską. W kolejnych godzinach handlu ani popyt, ani też podaż nie miały ochoty na bardzie zdecydowany atak. Dlatego też przez wiele godzin byliśmy świadkami przeciągania liny na GPW. Dotyczyło to zarówno największych, jak również średnich i małych firm.
Sytuacji nie były w stanie zmienić nawet publikowane w środę dane makroekonomiczne. Na inwestorach nie zrobiły wrażenia ani informacje, które napłynęły ze strefy euro ani też ze Stanów Zjednoczonych. Dowiedzieliśmy się m.in., że w I kwartale wzrost PKB w eurolandzie wyniósł 0,4 proc. względem poprzedniego kwartału. Rozczarowały informacje o sprzedaży detalicznej w Stanach Zjednoczonych, która nie zmieniła się w ujęciu miesiąc do miesiąca.
Porcja tych danych przeszła bez echa i do końca dnia rynki żyły własnym życiem. W Warszawie ostatecznie górą była podaż. Główne indeksy naszego rynku zakończyły notowania pod kreską. WIG20 stracił 0,1 proc., mWIG40 spadł 0,17 proc. zaś sWIG80 0,14 proc.
Warszawa słabo wypadła na tle innych europejskich rynków, gdzie dominował kolor zielony. Głównym winowajcą słabego wyniku GPW jest bank PKO BP. Walory tej instytucji zostały przecenione o ponad 5,1 proc. Tak inwestorzy zareagowali na wyniki, które spółka opublikowała jeszcze przed sesją. Bank zarobił w I kwartale 647 mln zł, o 19 proc. mniej niż przed rokiem. Inny gigant, który pokazała swoje osiągnięcia finansowe był PZU. Akcjonariusze ubezpieczyciela mają jednak więcej powodów do zadowolenia. Zysk netto firmy przekroczył 941 mln zł. Kurs akcji wzrósł o 1,8 proc. To i tak nie był jednak najlepszy wynik spośród największych spółek. Ten należał do LPP. Akcje firmy podrożały o 6,8 proc. Kluczową informacją była tutaj decyzja MSCI o wzroście wagi spółki w indeksie MSCI Poland.
Obroty na całym rynku wyniosły aż 1,2 mld zł z czego aż 312 mln zł przypadło na PKO BP.