Okazuje się, że traderzy najchętniej stawiają na Turcję i Kolumbię. Tamtejsze giełdy w 2015 roku boleśnie odczuły skutki wstrząsów politycznych w Turcji i kłopotów gospodarczych w Kolumbii, a w tym roku okazały się najlepsze wśród 20 największych rynków wschodzących, jeśli wyeliminuje się wahania cen akcji, wskazują dane Bloomberga.
Oznacza to, że inwestorzy musieli podjąć mniejsze ryzyko by zarobić 17 proc. w Stambule i i 16 proc. w Bogocie niż np. w Sao Paulo, gdzie zarobek jest taki sam, ale zmienność i -co za tym idzie - niebezpieczeństwo poniesienia strat jest prawie dwa razy większe.
Akcje w Turcji i Kolumbii drożeją, ponieważ inwestorzy nie zwracają uwagi na to, co zniechęcało ich w minionym roku. A przecież Turcja wciąż doświadcza spowolnienia gospodarczego, jest nękana atakami terrorystycznymi i ma do czynienia z dotkliwym kryzysem imigracyjnym, głównie z powodu konfliktu w Syrii.
Z kolei w Kolumbii inflacja jest na najwyższym poziomie od ponad 14 , i na prawie rekordowo wysokim poziomie jest deficyt obrotów bieżących.
Różnica w optyce polega na tym, że Janet Yellen, szefowa amerykańskiego banku centralnego, potwierdziła, iż jej instytucja będzie prowadziła politykę dostosowawczą, co oznacza, że przez jakiś czas na rynki wschodzące wciąż będzie napływał kapitał.