Zakończony właśnie tydzień na warszawskiej giełdzie trudno będzie zaliczyć do udanych. Na rynku karty rozdawały głównie niedźwiedzie. Pretekstu do działań dały im pojawiające się informacje o możliwym całkowitym demontażu OFE. Dokładając do tego niepewność związaną z kwestią przewalutowania kredytów frankowych przepis na kłopoty był gotowy. I rzeczywiście Warszawa w tym tygodniu musiała zmagać się z mocną przeceną. W środę WIG20 stracił aż 2,7 proc. Cały tydzień również zamknął pod kreską. Spadł ostatecznie2,5 proc.
Wynik ten byłyby jeszcze gorszy, gdyby nie piątkowa sesja. Co prawda jej początek był dość niemrawy, jednak z każdą godziną handlu byki coraz mocniej dawały o sobie znać. W efekcie WIG20 zaczął zyskiwać ponad 1 proc. co plasowało nas w gronie najlepszych rynków Europy. Pomagało nam m.in. dementi w sprawie demontażu OFE. W piątek rynki czekały jednak przede wszystkim na doniesienia z amerykańskiego rynku pracy. Te, jak się później okazało, rozczarowały. Negatywnie zaskoczyła przede wszystkim zmiana zatrudnienia w sektorze pozarolniczym. Amerykańscy pracodawcy stworzyli w maju zaledwie 38 tys. etatów (poza rolnictwem) – mówią opublikowane w piątek po południu oficjalne statystyki Departamentu Pracy. Średnia szacunków analityków mówiła o tym, że przybyło wówczas 160 tys. etatów.
Jest to argument dla Rezerwy Federalnej aby wstrzymać się jeszcze z podwyżką stóp procentowych. Na takim obrocie spraw zyskały przede wszystkim rynki wschodzące w tym także GPW. Do końca dnia na naszym rynku dominował kolor zielony. WIG20 zyskał ostatecznie 1,8 proc.
Słabiej z danymi ze Stanów Zjednoczonych poradziły sobie największe rynki. Wall Street zaczęło dzień od przeceny. Niemiecki DAX w momencie zamknięcia handlu w Warszawie tracił 1,3 proc. Znów bowiem wróciły obawy o kondycję gospodarczą USA.