Od wtorku na warszawskiej giełdzie panuje bezkrólewie. Po trzech miesiącach przepychanek Komisja Nadzoru Finansowego zgodziła się na odwołanie dotychczasowej prezes Małgorzaty Zaleskiej. Jednak nie ma ona następcy, bo w poniedziałek Rafał Antczak, kandydat namaszczony 4 stycznia przez samego wicepremiera Mateusza Morawieckiego, zrezygnował z ubiegania się o prezesurę. GPW podała w komunikacie, że poszło o sprawy osobiste. Jednak z naszych informacji wynika, że Antczak wyprzedził decyzję KNF, która miała utrącić jego kandydaturę, powołując się m.in. na kwestie formalne, czyli brak trzyletniego doświadczenia kierowniczego w instytucji finansowej. Antczak takiej odmowy w życiorysie mieć nie chciał.
Szkopuł w tym, że jego kandydatura była bardzo dobrze przyjęta przez branżę. Antczak jest bowiem człowiekiem rynku: od 2008 r. należy do zarządu firmy doradczej Deloitte Business Consulting, a w latach 2006–2008 był związany z PZU, gdzie pracował jako dyrektor zarządzający i główny ekonomista. Dlatego niemal wszyscy są przekonani, że jego utrącenie to cios w Mateusza Morawieckiego.
Polityczne gierki
– Powód zamieszania jest czysto polityczny. Morawiecki dostał dużą władzę i nie wszystkim w rządzącej partii to odpowiada. Obserwujemy walkę frakcji w PiS o ważne stanowisko i konkretne pieniądze. Jest o co grać – mówi pragnący zachować anonimowość jeden z byłych prezesów GPW.
W podobnym tonie wypowiada się osoba zbliżona do KNF: – To polityczne zagrywki. Szkoda tylko, że KNF, instytucja, która co do zasady powinna być apolityczna, angażuje się w takie rzeczy – mówi.
Kto przejmie stery na Książęcej? Z naszych informacji wynika, że już w środę odbędzie się posiedzenie Rady Giełdy, która wyznaczy pełniącego obowiązki prezesa. Nasi rozmówcy twierdzą, że największe szanse do pokierowania GPW, przynajmniej tymczasowo, ma Wojciech Nagel, przewodniczący Rady Giełdy.