Jak wynika z danych resortu rozwoju regionalnego, do których dotarła „Rz”, wśród urzędników zajmujących się wdrażaniem funduszy Unii Europejskiej najwięcej, średnio 5600 zł brutto, zarabiają pracownicy ministerstw. W regionach płace są już dużo niższe. W urzędach marszałkowskich na Śląsku i Kujawach wynoszą 2600 – 2700 zł brutto, a więc mniej niż przeciętne wynagrodzenie w pierwszym kwartale 2010 r., które wyniosło 3316,38 zł. – Do niedawna problem niskich płac był obecny na poziomie centralnym, teraz widać, że dotyczy też regionów – komentuje Danuta Jabłońska, była prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. – Płace nie są motywujące. Można się dziwić, że wdrażanie funduszy w regionach idzie tak dobrze – dodaje Jabłońska, wskazując, że niskie płace są przyczyną dużej rotacji kadr.
– W naszym urzędzie, gdy pojawiają się wakaty w departamencie zajmującym się funduszami UE, najpierw ogłaszamy nabór wewnętrzny kierowany do osób z innych departamentów. Od lat nikt się nie zgłosił – mówi „Rz” anonimowo dyrektor departamentu wdrażania programu regionalnego w jednym z urzędów marszałkowskich. Dorzuca, że sytuacja go nie dziwi, bo pensje są niskie, pracy dużo, a do tego departament jest zawsze na świeczniku. Z urzędów marszałkowskich najwięcej płaci mazowiecki (średnio 5200 zł brutto).
– Specjaliści od środków unijnych są łakomym kąskiem dla firm doradczych zajmujących się pozyskiwaniem pieniędzy z UE. Jeśli chcemy uniknąć ich odejścia, musimy zapewnić konkurencyjne warunki pracy – przekonuje Marta Milewska, rzecznik prasowy Mazowieckiego Urzędu Marszałkowskiego. – W Warszawie konkurencja jest największa w kraju. Ma tu swoje siedziby najwięcej firm doradczych, a oferowane przez nie stawki odbiegają od tych w innych miastach.
Zdaniem Marka Sowy, członka zarządu województwa małopolskiego, urzędnicy od funduszy powinni zarabiać więcej niż pozostali. – To nie jest proste wykonywanie czynności administracyjnych. To odpowiedzialna praca „na froncie” – przekonuje Sowa, argumentując, że ich wynagrodzenie powinno odzwierciedlać realia rynku, a konkurencja ze strony firm doradczych jest ogromna.
– Nie faworyzujemy pracowników departamentów unijnych, ale z zestawienia zarobków, które omawialiśmy na posiedzeniu zarządu województwa, wynika, że są oni w czołówce pod względem wynagrodzeń w naszym urzędzie – mówi z kolei Włodzimierz Fisiak, marszałek województwa łódzkiego. Podkreśla. że pensje wcale nie przekładają się na wykorzystanie środków unijnych. – Mazowsze, które najlepiej opłaca swoich pracowników, ma najgorsze wyniki, jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy z Brukseli. Kwestię zarobków należy odnosić raczej do sytuacji panującej w mieście, gdzie pracownicy są zatrudniani – uważa marszałek Fisiak.