Do podziału jest 30 mln euro, czyli około 120 mln zł. Pieniądze te, zapisane w planie rozwoju obszarów wiejskich na lata 2007 – 2013 (PROW), polscy przedsiębiorcy mogą wydać m.in. na promowanie produktów regionalnych i ekologicznych z certyfikatami unijnymi, udział w targach i reklamę. Zainteresowanie dotacjami jest jednak znikome. Przez rok funkcjonowania programu Agencja Rynku Rolnego otrzymała tylko siedem wniosków i wypłaciła ok. 63 tys. zł.

Wśród tych, którzy zgłosili się do ARR, jest firma Apis, która produkuje miody pitne zarejestrowane przez Unię. Dzięki dotacji przedstawiciele firmy pojechali na prestiżowe targi branży spożywczej Sial w Paryżu.

Apis mógł wystąpić o dotację, ponieważ jest spółdzielnią. Bruksela zastrzegła bowiem, że o pieniądze mogą się starać wyłącznie grupy producentów. Okazuje się, że właśnie ten wymóg – a nie konieczność posiadania unijnego certyfikatu – jest największą barierą w ubieganiu się o pieniądze unijne. – Polscy przedsiębiorcy nadal wolą działać w pojedynkę – mówi Piotr Kondraciuk, dyrektor Biura Promocji Żywności ARR.

Bruksela nie wymusza na krajach członkowskich wspierania kampanii promocyjnych i informacyjnych dotyczących produktów regionalnych oraz ekologicznych. Decyzję, aby działanie to umieścić w PROW na lata 2007 – 2013, podjęło polskie Ministerstwo Rolnictwa. Poszliśmy w ślady takich krajów, jak Włochy, Francja i Hiszpania, które przodują pod względem liczby produktów regionalnych z unijnymi certyfikatami. W Polsce w porównaniu z unijną czołówką rynek żywności zaliczanej do tzw. systemów jakości jest nadal w powijakach. Do tej pory zarejestrowaliśmy 20 produktów lokalnych, czyli dziesięć razy mniej niż europejscy liderzy – Włosi.

Jeżeli program okaże się porażką, Polska będzie mogła 30 mln euro przeznaczyć na inne działania. Ale w ARR wierzą nadal, że do tego nie dojdzie. Na rozpropagowanie działania dostali na ten rok z resoru rolnictwa 250 tys. zł. Pieniądze wydadzą m.in. na kampanię informacyjną w mediach. Czy taka kwota wystarczy? – Biorąc pod uwagę dotychczasowe zainteresowanie firm, wydawanie większej kwoty nie miałoby sensu – uważa Piotr Kondraciuk. Jak informuje, pracownicy agencji spotykają się z producentami, aby przekonać ich do składania wniosków.