Trwa batalia o jak największą pulę pieniędzy dla Polski z budżetu Unii. Bez względu na jej efekt pilna staje się poprawa efektywności rozdysponowania tych środków. Polski nie będzie stać na ich marnotrawienie. Finanse publiczne są zbyt ubogie, by współfinansować projekty, które zamiast unowocześniać Polskę, tylko powiększają wydatki publiczne.
Większość ekonomistów uważa, że bez względu na to, ile będziemy mieli pieniędzy ze wspólnotowej kasy, potrzebne jest bardziej przemyślane wydawanie pieniędzy. Przy rozpatrywaniu wniosków trzeba zmniejszyć biurokrację, lepiej wybierać projekty i przeznaczyć przynajmniej część dotacji na nisko oprocentowane pożyczki. Po tych zmianach wpływ funduszy na tempo rozwoju gospodarczego Polski nawet w przypadku ich drobnego zmniejszenia pozostanie bez zmian. Dziś szacuje się, że zawdzięczamy im rocznie dodatkowe 0,6–1,5 proc. wzrostu PKB. – Według Jerzego Kwiecińskiego, byłego wiceministra rozwoju regionalnego, w przyszłych latach ten wskaźnik utrzyma się na obecnym poziomie 0,7–1 pkt proc.
W ostatnich latach unijne pieniądze w Polsce nie zawsze były wykorzystywane efektywnie. Dość przypomnieć kilkadziesiąt zbudowanych przez samorządy aquaparków, z których zdecydowana większość będzie deficytowa. Byliśmy też świadkami szaleństwa finansowanych przez Unię różnych szkoleń, często prowadzonych na siłę tylko po to, by dostać dotacje. Mamy też program modernizacji dworców kolejowych, stojących przy torach, których nie udało się jeszcze unowocześnić. Zresztą pełzająca modernizacja kolei to chyba największa nasza porażka związana z funduszami unijnymi. Tymczasem to, co powinno być najintensywniej rozwijane, to infrastruktura. Polsce brakuje szybkich dróg, kolei i nowoczesnych lotnisk. Od nich właśnie najbardziej zależy poziom inwestycji zagranicznych.
Fundusze unijne powinny też w większym stopniu wspierać innowacje. Ważne jest również, aby z nich finansowane były rentowne inwestycje przydatne społeczeństwu, nawet jeżeli prowadzą je firmy prywatne, a nie publiczne instytucje.
– Powinniśmy dokonać oceny tego, jaki poszczególne inwestycje przyniosły efekt. Na ile zwiększyły potencjał rozwojowy regionu, na ile poprawiły jakość życia, a na ile były fanaberią i zwiększyły zadłużenie samorządów – mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest Banku. Jego zdaniem w kolejnej perspektywie unijnej musimy skoncentrować się tylko na tych działaniach, które okazały się najbardziej efektywne. Taki rachunek sumienia to elementarz dobrego gospodarowania.