– Resort rozwoju regionalnego pracuje nad ogólnopolskim funduszem poręczeniowo-gwarancyjnym. Będziemy mieli instytucję, która posiada wszystkie ratingi i gwarancje Skarbu Państwa – mówiła w poniedziałek w Katowicach Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego. Wskazała jednocześnie, że głównym problemem regionalnych i lokalnych funduszy poręczeniowych udzielających gwarancji firmom jest zbyt niska stopa zwrotu. Zdaniem minister dzieje się tak, bo to zbyt małe instytucje, aby mogły być oceniane (ratingowane) i co za tym idzie, uchodziły za atrakcyjnych partnerów dla banków sieciowych.
– Dzisiaj w każdym regionie obowiązują inne zasady i wzory umów poręczeniowych, a działalność w tym zakresie prowadzi ponad 50 funduszy. To wsparcie bardzo potrzebne gospodarce, szczególnie małym i średnim firmom, ale rozdrobnienie, brak standaryzacji, wysokie koszty obsługi współpracy z taką rzeszą partnerów powodują, że wykorzystanie ich potencjału sięga zaledwie 10 proc. – mówi „Rz" Arkadiusz Lewicki, dyrektor zespołu ds. programów publicznych w Związku Banków Polskich. – Fundusz ogólnopolski mógłby pełnić funkcję swego rodzaju stymulatora i regwaranta. Pozwoliłoby to zwiększyć realne wykorzystanie tych środków przez przedsiębiorców – dodaje.
Co ten pomysł ma wspólnego z samorządami? Chodzi o to, że nowy ogólnopolski system ma mieć swe odnogi w regionach, o czym resort rozwoju poinformował już marszałków województw. Do tego ministerstwo chce, aby regiony go współfinansowały. – Jeżeli zrobimy to pod jednym parasolem, włożymy sporo pieniędzy, co najmniej miliard, z programu operacyjnego „Inteligentny rozwój" i trochę pieniędzy od marszałków, otrzymamy instytucję, która ma wszystkie ratingi, i dodatkowo uzyskujemy dla niej – poprzez Bank Gospodarstwa Krajowego – gwarancje Skarbu Państwa – tłumaczyła minister. Zapewniała też, że nie chodzi o likwidację lub przejęcie działających już regionalnych i lokalnych funduszy, a ujęcie ich w jeden system.
– Część ogólnopolskiego funduszu poręczeniowo-gwarancyjnego miałaby być przeznaczona do obsługi biznesu w regionach. Taki subfundusz mogłyby zasilić środki z nowych programów regionalnych pod warunkiem powrotu tych środków do regionów w umówionej skali, adekwatnie do wkładów poszczególnych marszałków. W mojej ocenie, aby przekonać marszałków do tego pomysłu, niezbędne będzie zagwarantowanie im przez rząd pewnej kontroli nad środkami, w tym obsługi przedsiębiorców w ich regionie – komentuje Lewicki. Jego zdaniem fundusz mógłby prowadzić działalność poręczeniowo-gwarancyjną bezpośrednio lub/i pośrednio poprzez fundusze lokalne. – To kwestia linii demarkacyjnej. Tak czy inaczej dla banków najważniejsze w nowej propozycji jest, że ujednolicone zostaną zasady udzielania poręczeń, a koszty z nimi związane będą obniżone – tłumaczy ekspert ZBP.
Elżbieta Polak , marszałek województwa lubuskiego
W każdym z województw działają regionalne i lokalne fundusze poręczeń pożyczkowych. Instytucje te dobrze sobie radzą, osiągając wymagane wskaźniki. Co więcej, dokapitalizowaliśmy je z regionalnych programów operacyjnych na lata 2007–2013. W związku z tym, by odnieść się do idei stworzenia ogólnopolskiego funduszu, musimy poznać szczegóły oferty resortu rozwoju regionalnego. Na razie podchodzę do tego pomysłu dość sceptycznie z dwóch powodów. Po pierwsze obawiam się, że jako marszałkowie będziemy mieli niewielki wpływ na ten fundusz. Przykład tzw. wspólnego worka mamy już w przypadku kolejowej spółki Przewozy Regionalne, gdzie nie ma rozliczeń na regiony. I jako małe województwo nie mamy wpływu na tę spółkę, posiadając kilkuprocentowy udział. Po drugie idea nowego funduszu zakłada wkład finansowy ze strony regionów. Lubuskie ma dostać po 2013 r. najmniej pieniędzy, bo nieco ponad 800 mln euro, na 11 obszarów tematycznych. I teraz – pisząc nowy program operacyjny i konsultując jego założenia z beneficjantami – widzę, że to mało przy tak wielkich potrzebach. Dlatego odprowadzenie części środków na nowy krajowy fundusz to trudna decyzja. Na pewno chcemy jednak rozwijać fundusze regionalne i lokalne.