Giełdy papierów wartościowych z całego świata zmagają się obecnie ze spadającą liczbą ofert publicznych i zmniejszającymi się obrotami. Wygląda na to, że w pewnym sensie wychodzą one z mody. Z drugiej strony rośnie jednak popularność crowdfundingu, private equity, venture capital i wszystkich niepublicznych aktywów. Jak pańska giełda sobie z tym wszystkim radzi?
Prawdopodobnie raczej powinienem powiedzieć, jak powinny sobie z tym radzić giełdy, gdyż nasza giełda nie robi niczego innego niż inne parkiety. Opisał pan to wszystko perfekcyjnie. Może nieco nie zgodziłbym się w kwestii crowdfundingu, który jest naprawdę malutką częścią rynku. Jest raczej problem z private equity. Te fundusze ściągają spółki z giełd. Mamy do czynienia z dużą, sejsmiczną zmianą w zarządzaniu aktywami – odejściem od portfeli aktywnych ku pasywnym, takim jak fundusze ETF koncentrujące się na spółkach blue chips. To sprawia, że średnie i małe spółki pozostają poza uwagą inwestorów. To są duże problemy. Widzieliśmy te zmiany w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat, ale delistingi trwają już od kilku lat. Musimy więc jako branża podjąć śmiałe działania. Musimy rozmawiać z regulatorami, jak reagować na te trendy.
Czy powiedziałby pan, że giełdy papierów wartościowych są objęte nadmiernymi regulacjami?
Oczywiście, giełdy papierów wartościowych są nadmiernie regulowane, ale nie tylko one. Np. dyrektywa MIFiD II przyniosła nadmierne regulacje dla branży, a szczególnie dla handlu akcjami przez inwestorów indywidualnych. Handel akcjami przez inwestorów indywidualnych stał się najtrudniejszy od 20 lat. Prawdopodobnie powinniśmy nieco poluzować regulacje. To jeden z największych problemów.
Jaka pana zdaniem jest przestrzeń dla kooperacji pomiędzy giełdami Europy Środkowo-Wschodniej. Czy widzi pan jakąkolwiek przestrzeń dla współpracy?