Tuż po godz. 16 indeksy w Nowym Jorku zyskiwały niemal 2 proc., zaś warszawski WIG20 zyskiwał o 0,8 proc., mimo że jeszcze rano był na solidnym minusie. Atmosferę na świecie zmieniła jednak decyzja banków centralnych w Stanach Zjednoczonych, strefie euro, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii. Ich celem jest wpompowanie w system bankowy znacznej ilości gotówki w formie krótkookresowych korzystnie oprocentowanych pożyczek.

System bankowy czekał na takie decyzje. Na rynku trwa bowiem kryzys płynności, czyli brak krótkookresowej gotówki. Jest ona niezmiernie istotna. Wiele banków pożycza bowiem pieniądz na rynku międzybankowym w celu udzielania kredytów klientom (nie każdy bank ma na tyle dużo depozytów, których mógłby używać do udzielania kredytów). Tymczasem koszt pieniądza krążącego między bankami gwałtownie w ostatnich tygodniach wzrósł.

Decyzja banków centralnych, podjęta półtorej godziny temu, już wpłynęła na cenę pieniądza. Trzymiesięczny LIBOR dla dolara (London Interbank Offer Rate), czyli ów koszt gotówki pożyczanej sobie przez banki na trzy miesiące, spadł z 5,1 proc. do 4,9 proc. Nie jest to znaczący ruch, ale wyraźny sygnał, że działania banków zostały odebrane pozytywnie.

Rynki również zareagowały pozytywnie. Większość indeksów zyskuje. Rosną też kursy walut rynków wschodzących, m.in. Polski. Złoty tuż po godz. 15 nagle umocnił się o 1,5 grosza. Euro kosztuje tylko 3,57 zł.