Rząd miał ambitny plan, by na koniec 2007 r. poziom wykorzystania funduszy z unijnego budżetu na lata 2004 – 2006 sięgnął 80 proc. Był to cel wyśrubowany, ale miał ważne uzasadnienie – ruszają właśnie nowe unijne programy finansowane z budżetu na lata 2007 – 2013. Lepiej byłoby więc nie angażować zbyt dużych sił w kończenie starych.
Dziś już wiadomo, że rządowego planu nie uda się zrealizować. Według prognoz Ministerstwa Rozwoju Regionalnego do końca grudnia 2007 r. wykorzystaliśmy zaledwie ok. 66 proc. ze starej unijnej pomocy. By wydać całość, w 2008 roku musimy więc uporać się jeszcze z pozostałymi ok. 34 proc. Resort stoi na stanowisku, że nie będzie z tym problemu. – Od początku 2005 do końca 2006 r. poziom płatności dla beneficjentów wyniósł 28 proc. całej puli, a tylko w 2007 r. – ok. 38 proc. – mówi wiceminister rozwoju regionalnego Jerzy Kwieciński. Jego zdaniem doświadczenie pomoże nam wydać pozostałe 34 proc. stosunkowo szybko.
Eksperci, którzy z uwagą śledzą, jak Polska wykorzystuje unijne pieniądze, nie są takimi optymistami. – Wbrew pozorom te 34 proc. to bardzo dużo, czeka nas ogrom pracy – podkreśla Marzena Chmielewska z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
Przykre niespodzianki znalazły się nawet w programach uważanych za wzorcowe. W jednym z działań programu „Rozwój zasobów ludzkich” poziom płatności wynosi 27 proc.
– Podczas ostatniego spotkania tzw. komitetu monitorującego wszystkie unijne programy można było odnieść wrażenie, że sami urzędnicy boją się 2008 roku – dodaje jeden z ekspertów, prosząc o zachowanie anonimowości.Boją się i wskazują zagrożenia. Najważniejsze z nich to problemy z kadrami obsługującymi programy. „Na tempo rozliczeń z Unią Europejską negatywnie wpływają częste zmiany struktur administracyjnych, niedobór ludzi, a także konieczność przesunięcia części z nich do przygotowania i obsługi funduszy na lata 2007 – 2013“ – czytamy w dokumencie przygotowanym przez MRR.