Rz: Emerytura małżeńska z II filaru wzbudza wiele kontrowersji. Ma równie wielu przeciwników co zwolenników. Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych (IGTE) jest jej przeciwna. Ale jeśli ma nie być tego typu emerytur, to jak zapewnić środki do życia kobietom, których mąż zmarł, a one nie pracowały i nie mają emerytury?
Krzysztof Lutostański: Emerytura małżeńska zmusza ludzi do bycia ze sobą. Nie można małżonków spinać finansowymi kajdankami. A co jeśli małżeństwo będące już na emeryturze zdecyduje się rozejść? Naukowcy z UW proponują obowiązkową emeryturę małżeńską. A to może np. prowadzić do rozwodów przed przejściem na emeryturę, by podnieść jej wysokość. Żadne rozwiązanie nie może prowadzić do patologii. I nie wolno zwalniać kobiet z obowiązku samodzielnego zabezpieczenia się. A ewentualne zabezpieczenia nie mogą być związane wyłącznie z mężczyznami, bo nie każda kobieta jest z mężczyzną. I dlatego jestem zwolennikiem prostego rozwiązania. Jeśli stać na to kogoś, to może przekazać innej osobie część środków, które zgromadził na emeryturę. Czyli jeśli świadczenie z I i II filaru jest powyżej minimalnej emerytury, to część środków z II filaru można podzielić.
Ale jeśli np. mężczyzny na to nie stać, to kobieta i tak pozostaje bez środków do życia?
Jeśli mnie nie stać na takie przekazanie środków, to i nie stać mnie na emeryturę małżeńską. Kobiety w takiej sytuacji nie są w stanie zabezpieczyć środków zgromadzonych na starość przez męża. Musi wkroczyć system rentowy, opieka społeczna, dzieci, dalsza rodzina.
Czy to oznacza, że powinien być tylko jeden dostępny produkt – emerytura indywidualna?