Według GUS inflacja w sierpniu zamiast spodziewanych 5 proc. wyniosła 4,8 proc., czyli dokładnie tyle, ile miesiąc wcześniej. Licząc miesiąc do miesiąca ceny spadły o 0,4 proc. Potwierdziły się więc oczekiwania ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, który uważał, że szacunki Ministerstwa Finansów są zbyt pesymistyczne.
Płace rosły w tempie 9,7 proc., a zatrudnienie 4,2 proc. Rynek zaś spodziewał się, że dynamika wynagrodzeń sięgnie 11,1 proc., a dynamika zatrudnienia 4,5 proc. – To są argumenty przeciw dalszym podwyżkom stóp – uważa Marcin Mrowiec z Pekao SA. – Sądzę, że na początku 2009 r. zarówno w Europie, jak i w Polsce inwestorzy zaczną spekulować o ich obniżaniu.
Zdaniem Ryszarda Petru, głównego ekonomisty BPH, szczyt inflacyjny mamy już za sobą. Teraz powoli wracamy do celu inflacyjnego na poziomie 2,5 proc. – Podobnie dzieje się w całej Europie. W Czechach inflacja spadła w sierpniu do 6,5 proc. z 6,8 proc., na Węgrzech z 7 do 6,5 proc., w Rumunii z 9,1 do 8 proc., a na Łotwie z 16,5 do 15,7 proc.
Według analityków wszędzie jest to zasługa taniejącej ropy. Wczoraj za baryłkę płacono 95 dol., a kilka miesięcy wcześniej było to 150 dol. Poza tym obserwowaliśmy też spadek cen żywności (w Polsce o 1 proc. m/m), odzieży i obuwia o 1,8 proc.
Dla RPP ważne będą też dane o produkcji przemysłowej. Rynek oczekuje, że w sierpniu może ona spaść nawet o 2,5 proc. Jednak mimo to Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku, spodziewa się podwyżki stóp w październiku o 25 punktów bazowych. – Będzie to wynikało z faktu, że wzrost gospodarczy oraz wzrost wynagrodzeń w całej gospodarce w II półroczu będą wyraźnie wyższe, niż przewiduje czerwcowa projekcja inflacji, a mimo mocniejszego kursu złotego inflacja bazowa w ciągu najbliższych kwartałów będzie tylko nieznacznie niższa – wyjaśnia ekonomista.