Polską nadwyżkę uprawnień do emisji dwutlenku węgla chciały kupić Japonia, Hiszpania i Irlandia. W ubiegłym roku podpisaliśmy nawet z tymi krajami wstępne memoranda. Rząd liczy także na podpisanie wkrótce umowy z Portugalią.
– Na razie nie możemy jednak nic zrobić, ponieważ nie ma odpowiedniej ustawy umożliwiającej obracanie krajowymi prawami do emisji gazów cieplarnianych. Mam nadzieję, że zostanie ona przyjęta w marcu – zaznacza wiceminister środowiska Bernard Błaszczyk.
Właśnie brak odpowiednich regulacji prawnych spowodował, że do tej pory Polska nie podpisała z żadnym państwem wiążącej umowy. Tymczasem nasz kraj ma ponad 500 mln ton CO[sub]2[/sub], jakie „zaoszczędził” w ramach protokołu z Kioto. Protokół zobowiązuje państwa rozwinięte do redukcji emisji gazów cieplarnianych. Polska wypełniła swoje cele z nawiązką, a inne kraje, które przekroczyły limity, powinny do 2012 r. dokupić uprawnienia do emisji CO[sub]2[/sub].
Uzyskane ze sprzedaży uprawnień pieniądze rząd miał przeznaczyć na inwestycje w nowoczesne technologie, odnawialne źródła energii i poprawę efektywności energetycznej. W ubiegłym roku mówiło się, że dostaniemy z tego tytułu przynajmniej 2 – 3 mld euro. Dziś tę kwotę można szacować na nie więcej niż 1 mld euro. – Straciliśmy lata 2005 i 2006, teraz staramy się nadrobić zaległości, ale konkurencja na rynku CO2 jest większa, a ceny spadają – przyznaje minister Błaszczak.
Wskazuje, że oprócz Polski swoje pule uprawnień do emisji chcą zbyć Rosja i Ukraina, która ma już odpowiednie ustawy i ofertę dla zagranicznych rządów. Dlatego nie uda nam się prawdopodobnie sprzedać więcej niż 200 mln ton CO[sub]2[/sub].