Łącznie deweloperzy sprzedali w stolicy w trzech pierwszych miesiącach tego roku niemal 1,4 tys. lokali. Wzrost nastąpił tylko względem najgorszego od lat IV kwartału 2008 r. Licząc bowiem rok do roku, sprzedaż w I kw. tego roku była o prawie 45 proc. mniejsza. Czy zatem wzrost to jedynie korekta na bardzo słabym rynku, czy też tak wyczekiwana przez deweloperów zmiana trendu na wzrostowy.

– IV kw. był wyjątkowo kiepski, dlatego wzrost na początku tego roku jest zrozumiały. Po części wynika ze wzmożonej aktywności marketingowej deweloperów, obniżania cen, po czci z programu Rodzina na swoim – tłumaczy Waldemar Oleksiak, dyrektor działu badań i analiz Emmerson Nieruchomości. Podkreśla też, że z obwieszczeniem trwałego trendu wzrostowego należy poczekać do jesieni.

– Nikogo chyba nie zdziwił wzrost sprzedaży w I kwartale, bo trudno sobie wyobrazić jeszcze większą zapaść niż w ostatnim kwartale ubiegłego roku – wtóruje mu Marcin Jańczuk z firmy Metrohouse. – Choć wzrost cieszy, wynik niecałych 1,4 tys. mieszkań sprzedanych kwartalnie w Warszawie nie jest imponujący. Deweloperzy nie mają powodów do zadowolenia. Poczekajmy przynajmniej na wyniki obecnego kwartału. Dopiero gdyby kilkudziesięcioprocentowa dynamika wzrostu sprzedaży utrzymała się, będziemy mogli mówić o zmianie trendu. Po samym wyniku z I kwartału nie można jeszcze ogłaszać poprawy – uważa.

Firmy pośredniczące na rynku nieruchomości zauważyli natomiast jeden trend: coraz większy udział gotówki w zakupach mieszkań. Marcin Jańczuk zauważa, że Polacy przy trudniejszym dostępie do kredytów hipotecznych są w stanie kupować za gotówkę. Często gotówkę pochodzącą z kończących się lokat bankowych lub zlikwidowanych w porę udziałów w funduszach inwestycyjnych.