W pierwszym kwartale bez pracy było 7,11 mln Rosjan czyli 9,5 proc. zawodowo czynnych - podał Rosyjski Urząd Statystyczny. To tyle, ile rząd Władimira Putina zaplanował na koniec roku. Tak wielkiej liczby ludzi bez pracy nie było od upadku ZSRR. W najgorszym 2000 r., gdy kraj odczuwał jeszcze skutki kryzysu z lat1998/1999 liczba bezrobotnych wyniosła 7,05 mln.
To, że bezrobocie w Rosji rośnie, nie odbiega od tego co dzieje się na rynku pracy na niemal całym dotkniętym kryzysem świecie. Jednak niepokojące jest tempo, w którym coraz więcej Rosjan traci pracę. Jeszcze na koniec lutego bez zatrudnienia było 6,4 mln ludzi. Ale w ciągu miesiąca przybyło ich ponad 700 tysięcy.
Do tego trzeba dodać tzw. bezrobocie ukryte, czyli Rosjan oficjalnie zatrudnionych, ale od miesięcy przebywających na wymuszonych przez pracodawców bezpłatnych urlopach lub pracujących 3-4 dni w tygodniu. Szacuje się, że jest ich 1,4 mln. Od października oficjalnie o redukcji pracowników informowały ponad 32 tysiące przedsiębiorstw i instytucji.
Kreml nie ma żadnego pomysłu na choćby powstrzymanie dalszych zwolnień. W połowie marca prezydent Dmitrij Miedwiediew zaproponował, żeby dopuścić obywateli do indywidualnego kopania złota, co da im legalne miejsca pracy.
Inne pomysły urzędników to sprzątanie bałtyckich plaż (władze obwodu kaliningradzkiego) czy neoosadnictwo na Syberii i Dalekim Wschodzi. Tym Rosjanom, którzy zdecydują się tam osiedlić państwo da ziemię, by mogli się z niej utrzymać (pomysł partii rządzącej Jedyna Rosja).W końcu marca wicepremier Aleksandr Żukow ogłosił, że szczyt bezrobocia został już osiągnięty i teraz będzie ono spadać. Pobożne życzenie się nie spełniło. W kwietniu o zwolnieniu do końca roku 6,5 tys. ludzi poinformował Herman Gref prezes największego banku Rosji i Europy Środkowej - Sbierbanku.