Jakby tych kłopotów nie było dosyć, Islandczycy mają jeszcze do wykupienia w roku 2011 2,6 mld obligacji emitowanych w walutach zagranicznych.
Na razie pomocy Islandczykom chcą udzielić kraje nordyckie, pod warunkiem jednak, że ratowanie gospodarki będzie odbywało się pod nadzorem MFW. Koordynowaniem pomocy mają na początku zająć się Finowie. Straty banków zostały złagodzone pomocą rządową w obydwóch krajach. Teraz Londyn i Haga domagają się zwrotu pieniędzy. Tyle,że te 5 mld dol. to więcej, niż wynosi PKB Islandii.
Fakt,że parlament w Rejkjaviku ustalił wczoraj termin referendum wcale nie oznacza, że Islandczycy zgodzą się na spłaty. Na razie o gotowości uregulowania tego długu mówi tylko prezydent kraju, Olafur Grimsson który jednak odmówił podpisania odpowiedniej ustawy.
Jeśli Islandczycy w lutym powiedzą „nie”, będzie obowiązywała ustawa z lata 2009. Tyle, że warunki zwrotu pieniędzy zostały wówczas odrzucone przez wierzycieli.
Holendrom i Brytyjczykom chodziło wówczas o to, że spłaty zadłużenia przypadające na okres po roku 2024 nie miały gwarancji rządowych.