Kłopoty strefy euro kładą się coraz większym cieniem na polskiej gospodarce. Mogą one zatamować i tak już wątły strumyk napływających do Polski inwestycji zagranicznych.
Po optymistycznym pierwszym kwartale, kiedy to inwestorzy w specjalnych strefach ekonomicznych zadeklarowali uruchomienie nowych przedsięwzięć wartych 1,16 mld zł, oraz całkiem dobrym marcu, w którym zadeklarowana liczba nowych miejsc pracy okazała się czterokrotnie wyższa niż w styczniu i lutym łącznie, przyszedł zimny prysznic. W kwietniu wartość wydanych zezwoleń zbliżyła się do zaledwie 250 mln zł. W dodatku 87 proc. tej kwoty to zasługa tylko trzech stref: Mieleckiej, Pomorskiej oraz Kostrzyńsko-Słubickiej, gdzie firmy wyłożą prawie 41 mln zł. Aż osiem z czternastu stref nie podpisało ani jednej umowy inwestycyjnej. Trzy strefy – Suwalska, Kamiennogórska oraz Słupska nie zdobyły ani jednego inwestora od początku roku.
– Ten rok będzie jeszcze słabszy niż ubiegły. Zainteresowanie potencjalnych inwestorów może i jest, ale nie przekłada się na decyzje – mówi dyrektor inwestycyjny Słupskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej Leonard Ferkaluk. Prezes Katowickiej SSE Piotr Wojaczek nie ukrywa, że dobre wyniki pierwszych trzech miesięcy były efektem przygotowania pięciu z siedmiu projektów jeszcze w 2009 roku. A choć teraz strefa negocjuje teraz trzy kolejne przedsięwzięcia, nieprędko będą one gotowe do zatwierdzenia. – Nie da się ukryć, że liczyliśmy na znacznie więcej – przyznaje Wojaczek.
Administratorzy stref obawiają się, że nagłe zawirowania w strefie euro negatywnie przełożą się na decyzje inwestycyjne. W tym roku negocjacje są wyjątkowo trudne: inwestorzy są bardzo ostrożni, a konkurencja w przyciąganiu zagranicznego kapitału silniejsza niż przed rokiem. Trudno się dziwić: według ubiegłorocznej prognozy ONZ-owskiej konferencji ds. handlu i rozwoju UNCTAD, globalny napływ inwestycji zagranicznych w roku 2010 wyniesie ok. 1,3 biliona dolarów, podczas gdy przed kryzysem, w rekordowym 2007 roku zbliżał się do 2 bilionów dolarów.
– Niepewna sytuacja może odbić się na prowadzonych negocjacjach. Niepokój powoduje zwłaszcza rozchwianie kursu złotego, bo inwestorzy potrzebują stabilizacji – zaznacza prezes Łódzkiej SSE Marek Cieślak. A szef promocji w Strefie Tarnobrzeskiej Janusz Miś, który właśnie wrócił z rozmów w Wiedniu, relacjonuje: – Wciąż panuje przekonanie, że do zakończenia kryzysu jeszcze daleko.