Zastój w inwestycjach

Grecki kryzys hamuje napływ kapitału. W kwietniu zapowiedziano tylko 250 mln zł inwestycji w strefach. Inwestorów odstraszają wahania kursu złotego i opóźnienia w zmianach ustawy

Publikacja: 10.05.2010 05:40

Zastój w inwestycjach

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

Kłopoty strefy euro kładą się coraz większym cieniem na polskiej gospodarce. Mogą one zatamować i tak już wątły strumyk napływających do Polski inwestycji zagranicznych.

Po optymistycznym pierwszym kwartale, kiedy to inwestorzy w specjalnych strefach ekonomicznych zadeklarowali uruchomienie nowych przedsięwzięć wartych 1,16 mld zł, oraz całkiem dobrym marcu, w którym zadeklarowana liczba nowych miejsc pracy okazała się czterokrotnie wyższa niż w styczniu i lutym łącznie, przyszedł zimny prysznic. W kwietniu wartość wydanych zezwoleń zbliżyła się do zaledwie 250 mln zł. W dodatku 87 proc. tej kwoty to zasługa tylko trzech stref: Mieleckiej, Pomorskiej oraz Kostrzyńsko-Słubickiej, gdzie firmy wyłożą prawie 41 mln zł. Aż osiem z czternastu stref nie podpisało ani jednej umowy inwestycyjnej. Trzy strefy – Suwalska, Kamiennogórska oraz Słupska nie zdobyły ani jednego inwestora od początku roku.

– Ten rok będzie jeszcze słabszy niż ubiegły. Zainteresowanie potencjalnych inwestorów może i jest, ale nie przekłada się na decyzje – mówi dyrektor inwestycyjny Słupskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej Leonard Ferkaluk. Prezes Katowickiej SSE Piotr Wojaczek nie ukrywa, że dobre wyniki pierwszych trzech miesięcy były efektem przygotowania pięciu z siedmiu projektów jeszcze w 2009 roku. A choć teraz strefa negocjuje teraz trzy kolejne przedsięwzięcia, nieprędko będą one gotowe do zatwierdzenia. – Nie da się ukryć, że liczyliśmy na znacznie więcej – przyznaje Wojaczek.

Administratorzy stref obawiają się, że nagłe zawirowania w strefie euro negatywnie przełożą się na decyzje inwestycyjne. W tym roku negocjacje są wyjątkowo trudne: inwestorzy są bardzo ostrożni, a konkurencja w przyciąganiu zagranicznego kapitału silniejsza niż przed rokiem. Trudno się dziwić: według ubiegłorocznej prognozy ONZ-owskiej konferencji ds. handlu i rozwoju UNCTAD, globalny napływ inwestycji zagranicznych w roku 2010 wyniesie ok. 1,3 biliona dolarów, podczas gdy przed kryzysem, w rekordowym 2007 roku zbliżał się do 2 bilionów dolarów.

– Niepewna sytuacja może odbić się na prowadzonych negocjacjach. Niepokój powoduje zwłaszcza rozchwianie kursu złotego, bo inwestorzy potrzebują stabilizacji – zaznacza prezes Łódzkiej SSE Marek Cieślak. A szef promocji w Strefie Tarnobrzeskiej Janusz Miś, który właśnie wrócił z rozmów w Wiedniu, relacjonuje: – Wciąż panuje przekonanie, że do zakończenia kryzysu jeszcze daleko.

Według szefa Katowickiej SSE, wyhamowanie negocjacji osłabiłoby zwłaszcza wyniki czwartego kwartału i początku przyszłego roku. Tymczasem to właśnie wtedy strefy spodziewają się inwestycyjnego odbicia. – Jeśli niepokoje na rynkach nie wygasną w ciągu najbliższych tygodni, z inwestycjami będzie krucho – ostrzega Wojaczek.

Jaki czeka nas scenariusz? Zdaniem Adama Żołnowskiego z PricewaterhouseCoopers inwestorzy mogą zawiesić rozmowy na kołku i przyglądać się rozwojowi sytuacji. – Gdybym to ja miał podejmować teraz decyzję o inwestycji, to postanowiłbym zaczekać, aż gorączka minie – mówi Żołnowski. Większym optymistą jest Adam Allen z Ernst & Young. Ponieważ – jak twierdzi – inwestorzy lokują Polskę w innym „koszyku” niż państwa zachodnie, więc nie muszą nas łączyć z sytuacją Grecji czy Hiszpanii. – Ten podział, który nie tak dawno nam przeszkadzał, dziś może działać na naszą korzyść. Ponadto informacje o dobrej sytuacji gospodarczej Polski poszły w świat, a to nas wyróżnia – argumentuje Allen.

Zarówno przedstawiciele firm doradczych, jak i spółek administrujących strefami są natomiast zgodni, że niepokój inwestorów będzie pogłębiać niejasna sytuacja prawna stref. Ciągle nie ma bowiem decyzji w sprawie nowej ustawy o strefach, która miała m.in. pozwolić na redukcje deklarowanego poziomu zatrudnienia.

Kłopoty strefy euro kładą się coraz większym cieniem na polskiej gospodarce. Mogą one zatamować i tak już wątły strumyk napływających do Polski inwestycji zagranicznych.

Po optymistycznym pierwszym kwartale, kiedy to inwestorzy w specjalnych strefach ekonomicznych zadeklarowali uruchomienie nowych przedsięwzięć wartych 1,16 mld zł, oraz całkiem dobrym marcu, w którym zadeklarowana liczba nowych miejsc pracy okazała się czterokrotnie wyższa niż w styczniu i lutym łącznie, przyszedł zimny prysznic. W kwietniu wartość wydanych zezwoleń zbliżyła się do zaledwie 250 mln zł. W dodatku 87 proc. tej kwoty to zasługa tylko trzech stref: Mieleckiej, Pomorskiej oraz Kostrzyńsko-Słubickiej, gdzie firmy wyłożą prawie 41 mln zł. Aż osiem z czternastu stref nie podpisało ani jednej umowy inwestycyjnej. Trzy strefy – Suwalska, Kamiennogórska oraz Słupska nie zdobyły ani jednego inwestora od początku roku.

Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje