- Już więcej nie będziecie mogli lekkomyślnie grać pieniędzmi innych ludzi – według lidera demokratycznej większości w Senacie Harry'ego Reida taki sygnał do Wall Street płynie z przyjętej właśnie ustawy. O uchwalenie nowych przepisów od kilku miesięcy zabiegał osobiście Barack Obama, podkreślając, że dzięki nim Amerykanie już nigdy nie będą musieli płacić za błędy instytucji z Wall Street, które byłyby "zbyt duże, żeby upaść".

W piątkową noc polskiego czasu większością 59 do 39 senatorzy zaakceptowali propozycję Białego Domu. Na biurko Baracka Obamy ustawa reformująca Wall Street trafi jednak dopiero na przełomie czerwca i lipca. Teraz trzeba pożenić ze sobą wersje senacką i Izby Reprezentantów – przyjętą już w grudniu.

Reforma zakłada wprowadzenie nowych sposobów oceny ryzyka finansowego, a także umożliwia łatwiejsze likwidowanie upadających firm. Zgodnie z nią powołana zostałaby m.in. specjalna rządowa agencja, która zajmowałaby się ochroną interesów klientów instytucji finansowych, głównie w zakresie kredytów hipotecznych i kart kredytowych. Działałaby ona przy Rezerwie Federalnej, ale byłaby kompletnie niezależna od banku centralnego. Przyjęte przez Senat przepisy zakładają też stworzenie Rady Nadzoru Ryzyka Finansowego pod przewodnictwem sekretarza skarbu, która miałaby monitorować rynki i wykrywać spekulacyjne bańki. Na największe firmy mogłyby być też nakładane ograniczenia dotyczące wielkości kapitału, dźwigni oraz płynności finansowej.

Ustawa w wersji senackiej przewiduje też wprowadzenie tzw. zasady Volckera, zgodnie z którą banki komercyjne nie mogłyby prowadzić działalności inwestycyjnej. Senatorowie dali też administracji rządowej prawo do przejmowania bankrutujących instytucji finansowych, ich likwidacji czy wyrzucenia z pracy zarządzających nimi osób. Reforma ma także doprowadzić do zwiększenia przejrzystości handlu instrumentami pochodnymi, który ma się odbywać za pośrednictwem izb rozrachunkowych.