Obserwatorzy sądzą, że napięta sytuacja w Egipcie jest echem kryzysu tunezyjskiego, który rozlał się na inne państwa regionu. Napięta sytuacja utrzymuje się w Algierii, Maroku i Jemenie. Ludność arabska jest sfrustrowana rosnącymi cenami, ubóstwem, wysokim bezrobociem i autorytarnymi rządami. Od początku tunezyjskiej rewolucji a dokładnie od ucieczki prezydenta Bena Alego z kraju 14 stycznia indeks giełdy papierów wartościowych w Kairze spadł 11 proc. Koszt ubezpieczenia zadłużenia Egiptu wzrósł o 27,5 punktów bazowych do poziomu najwyższego od czerwca 2009 r. Funt egipski wobec dolara osłabił się do poziomu 5,830.

Egipski rząd ogłosił w październiku zeszłego roku zwiększenie wydatków na żywność aż o 3,5 miliardów funtów (600 mln euro). Spowodowało to wzrost deficytu finansów aż o 8,1 proc.

Wczoraj tysiące demonstrantów starło się z policją na ulicach Kairu. Egipcjanie protestują przeciwko prezydentowi Hosni Mubarakowi. 82 letni Mubarak piastuje urząd głowy państwa od 1981 roku. Według zachodnich mediów jest chory na raka i ma przed sobą zaledwie rok życia. W marcu przeszedł operację woreczka żółciowego. Społeczeństwo obawia się, że rządząca Partia Narodowo-Demokratyczna będzie chciała podtrzymać autorytarne rządy dynastii i powierzy najwyższe stanowisko w państwie synowi aktualnego prezydenta - Gamalowi Mubarakowi