Zarząd Bumaru mobilizuje spółki do ofensywy eksportowej

Jeszcze w tej dekadzie zagraniczna sprzedaż broni przez krajowego potentata ma zrównoważyć wartość zamówień armii

Publikacja: 01.08.2011 03:53

Duże koncerny zbrojeniowe interesują się m.in. sprawdzonym w ciężkich afgańskich warunkach transport

Duże koncerny zbrojeniowe interesują się m.in. sprawdzonym w ciężkich afgańskich warunkach transporterem opancerzonym Rosomak

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

To ustalenia ubiegłotygodniowej narady szefów kluczowych spółek i kierownictwa zbrojeniowego holdingu, które poznała „Rz".

W zeszłym roku wartość eksportu sprzętu wojskowego Bumaru, który skupia 25 spółek (przychody w 2010 roku to 2,5 mld zł), nie sięgnęła nawet 500 tys. zł i była najniższa od lat. Nasza armia zamówiła w tym czasie w koncernie broń za 1,5 mld zł. W obliczu otwierającego się rynku europejskiego, zaostrzającej się konkurencji i oszczędnych zamówień polskiej armii holding stanął pod ścianą. Jedynym wyjściem jest ekspansja zagraniczna. – Upatrujemy szansy na rynkach, z którymi od lat jesteśmy związani, a także planujemy zaistnieć na nowych, także na Zachodzie – mówi dyplomatycznie Józef Zakrzewski, dyrektor ds. strategii Bumaru.

Celem jest więc Daleki Wschód (Bumar sprzedał za 370 mln dol. czołgi do Malezji, Indonezję wyposaża w zautomatyzowane systemy przeciwlotnicze Kobra za 80 mln dol.). Handlowcy Bumaru za strategiczny uznają rynek indyjski: setki milionów dolarów udało się w przeszłości zarobić na sprzęcie do obsługi sił pancernych i jest nadzieja na kontynuowanie dostaw. Najbardziej obiecujący wydaje się teraz rynek wietnamski z jego potrzebami dotyczącymi morskich i lądowych systemów ochrony wybrzeża. Zarówno klienci hinduscy, jak i wietnamscy oczekują transferu technologii i współpracy przemysłowej. Ten aspekt wymaga analiz, namysłu i strategicznych wyborów – tak by zarobić, a nie stracić na przedsięwzięciu – przyznaje dyrektor Zakrzewski.

Polski przemysł obronny tradycyjnie zaopatrywał w części zamienne i modernizował systemy poradzieckiego uzbrojenia w Afryce, głównie krajach Maghrebu. – Zamierzamy jeszcze więcej zarobić na rozwijaniu tej współpracy – podkreśla Zakrzewski.

Nowe rynki to przede wszystkim Ameryka Południowa, gdzie Bumar oferuje amunicję i sprzęt pancerny. Są szanse na współpracę w dziedzinie produkcji wojskowego uzbrojenia w Brazylii i Kolumbii. USA, Izrael i zachodnia Europa już kupują polski trotyl z Nitro-Chemu Bydgoszcz. Duże koncerny zbrojeniowe, m.in. z Francji, zamawiają podzespoły elektroniczne, interesują się sprawdzonym w Afganistanie transporterem Rosomak. Wiele wskazuje na to, że do USA będziemy wysyłać karabinki i pistolety z radomskiego Łucznika.

To ustalenia ubiegłotygodniowej narady szefów kluczowych spółek i kierownictwa zbrojeniowego holdingu, które poznała „Rz".

W zeszłym roku wartość eksportu sprzętu wojskowego Bumaru, który skupia 25 spółek (przychody w 2010 roku to 2,5 mld zł), nie sięgnęła nawet 500 tys. zł i była najniższa od lat. Nasza armia zamówiła w tym czasie w koncernie broń za 1,5 mld zł. W obliczu otwierającego się rynku europejskiego, zaostrzającej się konkurencji i oszczędnych zamówień polskiej armii holding stanął pod ścianą. Jedynym wyjściem jest ekspansja zagraniczna. – Upatrujemy szansy na rynkach, z którymi od lat jesteśmy związani, a także planujemy zaistnieć na nowych, także na Zachodzie – mówi dyplomatycznie Józef Zakrzewski, dyrektor ds. strategii Bumaru.

Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje