Od wielu tygodni rytm giełdowym notowaniom wyznaczają politycy. Niekończące się rozmowy bez konkretów powodują, że akcje falują raz w górę, raz w dół. Tak duża zmienność to wymarzona sytuacja dla spekulantów. Jednak choć dziś akcje na wielu rynkach wydają się relatywnie tanie, to bardziej pasywni gracze w związku z utrzymującą się niepewnością wolą pozostać poza rynkiem.
Niedzielny szczyt może na chwilę coś zmienić, ale problemy pozostaną. Na to liczą giełdowi spekulanci, którzy już w piątek wywindowali indeksy. Warto jednak zwrócić uwagę, że gdy dzień wcześniej na rynki dotarła informacja, że tzw. trojka dała zielone światło na kolejną transzę pomocy dla Grecji, rynki akcji świeciły na czerwono.
Obok kłopotów zadłużeniowych (kolejna agencja obcięła rating Hiszpanii, w dół poszła też ocena Słowenii) z globalnej gospodarki wciąż dochodzą niepokojące sygnały. W minionym tygodniu inwestorzy dowiedzieli się, że chińska gospodarka rozwijała się wolniej, niż oczekiwano. Tamtejsza giełda straciła w minionym tygodniu 4,7 proc., spadając do najniższego poziomu od kwietnia 2009 r.
Drastycznie obniżono też prognozę wzrostu dla niemieckiej gospodarki. W przyszłym roku ma się rozwijać w tempie 1 proc., a nie 1,8 proc., jak wcześniej prognozowano. Raport Fedu też nie pozostawia wątpliwości. Gospodarka USA wciąż rozwija się mizernie, choć w jej pobudzenie wpompowano setki miliardów dolarów.
W Warszawie tydzień na remis. Z jednej strony mieliśmy nadspodziewanie dobre dane na temat produkcji przemysłowej, z drugiej ostrzeżenie agencji Moody's, że może się zdecydować na obniżkę perspektywy ratingu Polski do negatywnej.