W ostatnich dniach notowania CDS (kosztów ubezpieczenia inwestycji w pięcioletnie obligacje skarbowe) dla Polski były niższe niż dla Francji. Zagraniczni analitycy coraz częściej mówią, że nasz kraj stał się w regionie bezpieczną przystanią dla krążącego kapitału.
– Obecny poziom CDS powinien skłonić agencje ratingowe do podwyżki oceny kredytowej Polski – mówi Mateusz Zawada, analityk Wood & Company w Londynie. Wyjaśnia, że takie kraje jak Słowacja i Słowenia, jeśli chodzi o nasz region, ale i Hiszpania, Irlandia, Włochy czy Belgia, mają wyższą ocenę kredytową (u agencji Standard & Poors) niż Polska, a wycena ryzyka ich niewypłacalności jest teraz wyższa (w niektórych przypadkach znacznie) niż w przypadku inwestycji w nasze papiery.
Agencje ratingowe doceniają to, że nasza gospodarka wciąż trzyma się mocno (mimo coraz gorszych przewidywań na przyszłość). Wczoraj Moody's ocenił, że w tym roku wzrost gospodarczy wyniesie 2,3 proc., więc nieco mniej, niż prognozuje rząd, ale i tak będzie to jeden z najlepszych wyników w Europie. A to może oznaczać dalszy napływ kapitału z zagranicy, na czym skorzysta nasza waluta i obligacje. „Niższe rentowności redukują koszty zadłużania się państwa, co jest pozytywne dla ratingu" – czytamy w komunikacie agencji. Jak oblicza Moody's, już 33 proc. wartości naszych papierów skarbowych znajduje się w portfelach inwestorów z zagranicy.
Szanse na podwyżkę wiarygodności kredytowej w najbliższym czasie są jednak nikłe. – Przeciwko podwyżce ratingu Polski przemawia relatywnie wysoki dług publiczny do PKB, wysokie zadłużenie zagraniczne całej gospodarki (łącznie z gospodarstwami domowymi i firmami) oraz niski poziom PKB per capita – wymienia Adam Czerniak, ekonomista Kredyt Banku.
Radosław Bodys, główny ekonomista PKO BP, nie widzi impulsu do podwyżki ratingu w ciągu najbliższych kilku kwartałów. – Mógłby nim być szybszy niż przewidywany wzrost gospodarki i silniejsza redukcja deficytu finansów publicznych – mówi w rozmowie z „Rz".