Amerykański Departament Sprawiedliwości wytoczył sprawę cywilną agencji ratingowej Standard & Poor's oraz jej właścicielowi, spółce McGraw-Hill. Waszyngton zarzucił agencji, że przyczyniła się do kryzysu finansowego, zawyżając oceny wiarygodności kredytowej instrumentów dłużnych.
McGraw-Hill już w poniedziałek oświadczyła, że spodziewa się pozwu. Akcje spółki potaniały w efekcie na nowojorskiej giełdzie o 13,8 proc., najbardziej od 25 lat. We wtorek traciły nawet 8 proc.
Z pozwu złożonego w sądzie w Los Angeles wynika, że od września 2004 r. do października 2007 r. agencja S&P nadała oceny wiarygodności kredytowej wartym 4 bln dol. papierom dłużnym opartym na kredytach, głównie hipotecznych. Według Waszyngtonu, notorycznie zawyżała te ratingi, czyli zaniżała ryzyko inwestycyjne tych instrumentów, wprowadzając w błąd inwestorów. – Takie względy jak opłaty, udziały w rynku, zyski i związki z emitentami papierów dłużnych wpływały na kryteria i modele, jakich używała S&P, nadając ratingi – twierdzi amerykański rząd. Agencja zapewnia, że zarzuty są bezpodstawne, a wszystkie ratingi przyznawała w dobrej wierze i w zgodzie ze swoimi procedurami.
Kto płaci za rating
Praktyki agencji ratingowych budzą kontrowersje od początku kryzysu finansowego. Zastrzeżenia dotyczą zwłaszcza tego, że za ratingi płacą emitenci ocenianych papierów, a nie ich nabywcy, co tworzy ogromne pole do nadużyć. Kupujący rating mógł na przykład wybierać agencję, która przyzna mu najlepszą ocenę. Aby przeciwdziałać utracie klientów, amerykańskie agencje S&P i Moody's zrównywały swoje ratingi – wynika z badań Johna Griffina, profesora finansów z Uniwersytetu Teksańskiego.
Agencje przeoczyły też problemy fiskalne krajów z południa strefy euro. Ich oceny wiarygodności kredytowej zaczęły ciąć dopiero po wybuchu kryzysu zadłużeniowego. Zdaniem europejskich polityków przyczyniło się to do jego eskalacji.