Winowajcą były słabe dane dotyczące koniunktury w polskim przemyśle. W?marcu mierzący ją wskaźnik PMI?zmalał do 48 pkt, czyli najniższego poziomu od października ub. r., co stawia pod znakiem zapytania stwierdzenia, że nasza gospodarka wychodzi już z dołka. Prognozy zakładały, że PMI?wyniesie 49 pkt. Dopiero jednak odczyt powyżej 50 pkt (wartość graniczna)?oznacza, że dany sektor rozwija się.
Odwrót od złotego nie miał jednak panicznego charakteru, czemu sprzyjała nieobecność na rynku części inwestorów i związane z tym niewielkie obroty. Późnym popołudniem kurs euro był w górnej części przedziału 4,18–4,19 zł, co oznaczało 0,3-proc. wzrost. Szwajcarski frank podrożał o 0,2 proc., do 3,44 zł. Dolar amerykański kosztował 3,26 zł, czyli o 0,4 proc. więcej niż w czwartek.
Na rynku długu panowały zupełnie inne nastroje. Gracze chętnie kupowali polskie obligacje (przecenione na wcześniejszej sesji). W konsekwencji oprocentowanie dziesięciolatek spadło do 3,84 proc., pięciolatek do 3,33 proc., a dwulatek do 3,09 proc.