- Chiny muszą utrzymać roczny wzrost gospodarczy na poziomie 7 proc., by do 2020 r. podwoić obecną wartość PKB w porównaniu z 2010 r. – oświadczył premier Chin.
Utrzymanie takiego tempa nie będzie jednak prostym zadaniem. W swoich wcześniejszych komentarzach, odnoszących się do wspomnianej wartości, Li Keqiang stwierdził, że „mogą się pojawić pewne trudności". Swoje obawy w tej sprawie głośno wyrażają także analitycy agencji Moody's. Tłumaczą, że perspektywa spowolnienia wzrostu chińskiego PKB wywołuje u nich spore „obawy".
- Jeśli zauważymy, że wzrost gospodarczy (Chin – red.) spada gwałtownie z obecnych 7,5 proc. do 7 proc., a następnie do 6,5 proc. to raczej nie będziemy czekać do 6 proc., by upewnić się jak taka zmiana wpływa na wystawiany przez nas rating – tłumaczy Tom Byrne, szef działu ratingów narodowych na Azję w Moody's. Obecnie agencja wystawia Chinom rating na poziomie Aa3.
Li Keqiang, który w marcu bieżącego roku zastąpił na stanowisku Wena Jiabao, chce uniknąć takiego scenariusza. Sam jednak nie da rady i tu pojawia się Europa, a właściwie jej problemy. Podczas swojej wizyty w Berlinie premier Chin zasygnalizował, że są granice tolerancji dla wolniejszego wzrostu. Komentarz odnosi się do sytuacji na Starym Kontynencie, gdzie trwający kryzys zadłużenia doprowadził do spadku zamówień na towary z Chin i bezpośrednio odbił się na wynikach drugiej gospodarki świata. Sytuacja coraz częściej zwraca także uwagę analityków.
- Nie sądzę, by była to stała zmiana w polityce, jednak mam odczucie, że ostatnimi czasy coraz częściej słyszę głosy ze strony banków centralnych akceptujące wolniejszy wzrost gospodarczy – tłumaczy Zhang Zhiwei, główny ekonomista w chińskim oddziale Nomura Holdings.