Polskie obligacje rentowne tak jak 20 lat temu

We wtorek rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych chwilowo była najwyższe od 2002 r. Zdaniem finansistów to jednak panika, która jest okazją do ich kupna.

Publikacja: 21.06.2022 21:00

Polskie obligacje rentowne tak jak 20 lat temu

Foto: Bloomberg

Zawirowania na rynku polskich skarbówek można śmiało przyrównać do sytuacji na stacjach paliw. Żartobliwie można powiedzieć, ze oba rynki mają nową cechę wspólną: rentowność papierów dziesięcioletnich – podobnie jak wcześniej ceny benzyny – zyskała „ósemkę” z przodu.

Choć we wtorek po południu ich dochodowość spadła, sięgając 7,66 proc., to wcześniej chwilowo wynosiła nawet 8,16 proc., co oznaczało pogłębienie bezprecedensowej wyprzedaży tych papierów. Rentowność dziesięciolatek wyszła powyżej szczytu po upadku banku Lehman Brothers i najwyżej od 2002 r. Przyczyną były czynniki zewnętrzne.

– Głównym powodem wzrostu rentowności są ubiegłotygodniowe decyzje banków centralnych, na czele z Fedem, który podniósł stopy powyżej oczekiwań, bo o 75 punktów bazowych – komentuje Karol Paczuski, zarządzający funduszami w Uniqa TFI.

Jednocześnie na podwyżki zdecydowały się banki Anglii i Szwajcarii, a jastrzębi zwrot zapowiedział EBC. W takim otoczeniu podatny na niekorzystne wiadomości i płytki rynek obligacji w Polsce mocno się przecenił, jednak czynniki krajowe miały znaczenie drugorzędne. – Przy niskich obrotach inwestorzy zażądali za pożyczanie rządowi wyższej premii – zauważa Paczuski.

– Po długim weekendzie w Polsce obserwowaliśmy spóźnioną reakcję na podwyżkę stóp w Szwajcarii. Na krajowym rynku obligacji można już mówić o panice, podobnie jak na Węgrzech, gdzie swapy stopy procentowej wyszły powyżej 10 proc. – dodaje Bartosz Pawłowski, dyrektor inwestycyjny w mBanku.

Rynki finansowe coraz bardziej obawiają się, że wzrost oficjalnych i rynkowych stóp procentowych doprowadzi do recesji. Zdaniem Goldmana Sachsa ryzyko, że Stany Zjednoczone wejdą w nią w ciągu dwóch lat, wzrosło do 48 proc. W Polsce wciąż jednak nie musi do tego dojść.

– Wyjście rentowności obligacji o najkrótszych zapadalnościach powyżej dochodowości dziesięciolatek pokazuje, że według inwestorów podwyżki stóp docelowo obniżą inflację, a jednocześnie pojawi się problem ze wzrostem gospodarczym – przyznaje Paczuski.

Według niego w 2023 r. wzrost spowolni do 2–3 proc., które zapowiada prezes NBP Adam Glapiński (czynnikiem ryzyka dla takiego scenariusza mogłyby być wydarzenia geopolityczne, jak choćby całkowite wstrzymanie rosyjskich dostaw gazu do Europy).

Drugim skutkiem wzrostu rentowności będzie wyższy koszt finansowania wydatków budżetu. To może zmusić rząd do oszczędzania po okresie wyraźnej niespójności łagodnej polityki fiskalnej i restrykcyjnej polityki pieniężnej. – Rządzący zaczęli zdawać sobie sprawę, że nadmierne transfery socjalne są sprzeczne z podwyżkami stóp i że nie powinno się przeszkadzać NBP – zauważa Paczuski.

– Rynek długu chce zmusić rząd do zaciśnięcia pasa i może mu to się udać – ocenia Pawłowski z mBanku. Jego zdaniem promowanie oferty obligacji pokazuje, że rząd dostrzega rosnące problemy z finansowaniem deficytu. Jednocześnie na konwencji PiS nie ogłoszono żadnych nowych wydatków mimo oczekiwań, że do tego dojdzie.

– Do rządzących przebiła się świadomość tego, że jest limit rozdymania wydatków, a w przeciwnym razie NBP będzie dalej drastycznie podnosił stopy – zauważa Pawłowski. Według niego sytuacja na rynku obligacji prędzej czy później się znormalizuje. Na świecie widać już sygnały spowolnienia, a wraz z nimi także hamowania inflacji. W Polsce łagodna polityka fiskalna opóźni wypadnięcie szczytu inflacji, jednak kierunek jej zmian będzie ten sam.

– W tej sytuacji banki centralne nie będą miały warunków do dalszego podnoszenia stóp ponad to, co jest już wycenione, tym bardziej że inflacja wynika z dużej mierze ze wzrostu cen surowców energetycznych i płodów rolnych – przewiduje Pawłowski.

Zachowanie rynku walutowego pokazuje, że problemy fiskalne zapewne nie są tak poważne, by uzasadniać trwały wzrost premii za ryzyko. W przeciwnym razie złoty byłby dużo słabszy. Dlatego według Pawłowskiego najwyższa od 20 lat rentowność to całkiem niezła okazja inwestycyjna.

– Na razie nikt się nie kwapi do zakupów obligacji, ale to efekt bliskich panice nastrojów. Rynek finansowy to prawdopodobnie jedyny taki sklep, gdzie ludzie uciekają przed promocją – zauważa Pawłowski.

Czytaj więcej

Czy obligacje to dobra inwestycja przy obecnej inflacji

Zawirowania na rynku polskich skarbówek można śmiało przyrównać do sytuacji na stacjach paliw. Żartobliwie można powiedzieć, ze oba rynki mają nową cechę wspólną: rentowność papierów dziesięcioletnich – podobnie jak wcześniej ceny benzyny – zyskała „ósemkę” z przodu.

Choć we wtorek po południu ich dochodowość spadła, sięgając 7,66 proc., to wcześniej chwilowo wynosiła nawet 8,16 proc., co oznaczało pogłębienie bezprecedensowej wyprzedaży tych papierów. Rentowność dziesięciolatek wyszła powyżej szczytu po upadku banku Lehman Brothers i najwyżej od 2002 r. Przyczyną były czynniki zewnętrzne.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Finanse
Babciowe jeszcze w tym roku. Ministerstwo zapewnia, że ma środki
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Finanse
Wschodzące gwiazdy audytu według "Rzeczpospolitej"
Finanse
Szanse i wyzwania na horyzoncie
Finanse
Badania w czasach niepewności
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Finanse
Audyt ma wiele twarzy