Rząd planuje obniżyć deficyt finansów publicznych do 1 proc. PKB w 2011 roku, jednocześnie PO obiecuje wprowadzenie podatku liniowego i likwidację podatku Belki. Zdaniem ekonomistów to jest niewykonalne.
– W najbliższych latach dynamika wzrostu gospodarczego znacznie osłabnie, szacuję, że z 5,1 proc. PKB w tym roku spadnie do 3,3 proc. PKB w 2011 roku – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Jednocześnie rząd zamierza podnosić pensje budżetówce, wykupić przywileje nauczycieli i zlikwidować Kartę nauczyciela, wprowadzić reformy podatkowe i obniżać deficyt o pół punktu procentowego co roku. Wszystko to będzie kosztowało.
Ekonomista twierdzi, że krytyczny będzie przyszły rok, kiedy mają wejść w życie dwie stawki podatkowe na poziomie 18 i 32 proc., co ma kosztować budżet 8,6 mld zł. Z powodu wyższej inflacji większe będą też wydatki na świadczenia socjalne uzależnione od jej poziomu. Koszty tych zmian szacuje na 2,9 proc. PKB. Jednak w 2011 roku, kiedy osłabienie wzrostu będzie już bardzo wyraźne, a inflacja spadnie, znów należy się spodziewać bardziej odczuwalnych dla budżetu ubytków, które mają sięgnąć 2,8 proc. PKB.
Profesor Andrzej Wernik z Instytutu Finansów Wyższej Szkoły Ubezpieczeń i Bankowości dodaje, że Jankowiak założył łagodne obniżanie tempa wzrostu PKB. – A nie jest wykluczone, że nastąpi to gwałtownie i już w przyszłym roku będziemy mieli wzrost na poziomie 3 proc. PKB – mówi ekonomista. – Wtedy realizacja zamierzeń rządu może być jeszcze trudniejsza do przeprowadzenia.
Jego zdaniem w ciągu najbliższych dwóch – trzech lat rząd nie powinien podejmować żadnych działań związanych z obniżaniem podatków oprócz już uchwalonych. – Mnie też denerwuje podatek Belki, ale bezpieczeństwo finansów publicznych jest ważniejsze – uważa Wernik.