Według informacji „Rz”, reforma finansów publicznych nie będzie oznaczała jednego pakietu ustaw, jak planował poprzedni rząd. Złoży się na nią kilka ważnych nowelizacji, przygotowywanych przed poszczególne resorty. To zmiana w porównaniu z planami poprzedniej ekipy. Cel jest jednak ten sam: trzeba ograniczać wydawanie publicznych pieniędzy i dbać o efektywność tego procesu.

Zamierzeniem ministra finansów Jacka Rostowskiego jest zmniejszenie udziału wydatków publicznych w PKB poniżej 40 proc. w 2011 roku z obecnych 42,3 proc. Chce to osiągnąć, modyfikując dotychczasowe metody opracowywania budżetu. – Przejrzymy zobowiązania skutkujące sztywnymi wydatkami budżetu – wyjaśniał Rostowski. – Na początek pod lupę weźmiemy kilka kluczowych resortów, a w następnym roku kolejne. Na pierwszy ogień mają pójść ministerstwa: Zdrowia, Pracy i Gospodarki.

Poza tym dodatkowymi pieniędzmi w budżecie premiowane mają być te ministerstwa, które będą przeprowadzały u siebie reformy. Ich celem oczywiście muszą być oszczędności w kolejnych latach. Chodzi np. o wdrażanie pakietu 50+ aktywującego zawodowo osoby na wcześniejszych emeryturach czy reformy, w wyniku których zmniejszy się zatrudnienie w sektorze publicznym. – Nie będziemy wlewać pieniędzy do dziurawego kubła – zapowiadał szef resortu finansów.

W ograniczeniu wydatków sztywnych, zmniejszeniu deficytu finansów publicznych do 1 proc. PKB i ograniczeniu długu publicznego o 4 – 7 punktów procentowych w relacji do PKB do 2011 roku ma pomóc zakończenie możliwości przechodzenia na wcześniejsze emerytury i wprowadzenie pomostówek, pakiet 50+, ograniczenie zatrudnienia w budżetówce oraz przyspieszenie prywatyzacji z dochodami 5 – 7 mld zł rocznie. Jednocześnie rząd chce upraszczać podatki – m.in. rozliczanie VAT – i obniżać obciążenia podatkowe.

Rostowski nie podaje jednak, na czym ma to polegać. Wiceminister finansów Stanisław Gomułka dodaje, że reforma w wydaniu rządu PO/PSL będzie polegała na wysiłku wszystkich resortów, najmniej Ministerstwa Finansów. – Wydatki w kolejnych latach nie będą już rosły w takim tempie jak dotychczas, a limity przydzielane poszczególnym ministrom zależeć będą od zadań, jakie mają do wykonania – wyjaśnił wiceminister.