Głównym powodem było nieco mniejsze zainteresowanie lokowaniem pieniędzy na rynkach wschodzących z powodu kłopotów w gospodarce światowej, zwłaszcza w strefie euro.
Mimo tego w Państwie Środka w 2012 r. zagranica ulokowała 111,7 miliarda dolarów, tylko nieco mniej od rekordu ustanowionego rok wcześniej na poziomie116 mld USD. Chiny utrzymały więc czołową pozycję w rankingu najbardziej atrakcyjnych krajów dla inwestorów zagranicznych. W grudniu w ramach FDI do Chin napłynęło 11,7 mld USD, o 4,5 proc. mniej niż w tym samym miesiącu rok wcześniej
Napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych jest ważnym wskaźnikiem globalnej gospodarki na którą jest zorientowany chiński przemysł, chociaż ich udział w przepływie kapitału w drugiej gospodarce świata jest relatywnie niewielki, jeśli porównamy go z wartością chińskiego eksportu na poziomie 2 bilionów dolarów w minionym roku.
Słabszy dopływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych nie oznacza spadku zaufania inwestorów do chińskiej gospodarki, przekonują analitycy. Ich zdaniem Chiny potrzebują nowego katalizatora, takiego jakim było przystąpienie tego kraju do Światowej Organizacji Handlu (WTO) w 2001 roku. Od tego momentu napływ bezpośrednich inwestycji zwiększył ponad dwukrotnie.
Tim Condon, ekonomista ING w Singapurze przewiduje, że w najbliższych latach bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Chinach będą kształtowały się na poziomie110-120 miliardów dolarów rocznie. Obstawia, że nowe kierownictwo polityczne Chin zwiększy wysiłki reformatorskie i zliberalizuje przepływy kapitałowe, co będzie bardzo ważne dla wzrostu FDI.