Kraj wchodzący do strefy euro oprócz utraty niezależnej polityki monetarnej traci także możliwość wykorzystywania kursu walutowego w polityce gospodarczej.
Obecnie wskutek kryzysu gospodarczego na świecie spada popyt zagraniczny na polskie towary. Dodatkowo inwestorzy ograniczają swoje zaangażowanie w polskiej walucie, co przyczynia się do osłabienia kursu złotego. Tym samym poprawia się konkurencyjność polskich towarów oferowanych przez przedsiębiorstwa. Mogą one więc nieco obniżyć ceny.
Nie zrównoważy to oczywiście załamania gospodarek naszych partnerów handlowych, ale może je nieco złagodzić. Byłoby to niemożliwe, gdyby złoty był np. na stałe powiązany z euro. Wtedy złoty by się nie osłabiał. Według obecnych prognoz ekonomistów w długim terminie złoty będzie się umacniał, co z kolei będzie obniżać konkurencyjność polskiej gospodarki. Wejście do euro może więc wyjść gospodarce na dobre.
Tym bardziej, że zdaniem np. Janusza Jankowiaka poprawienie konkurencyjności gospodarki za pomocą kursu walutowego jest nieporozumieniem. – Konkurencyjności gospodarki nie buduje się przez zmiany kursu walutowego, a przez zmianę produktywności. Osłabienie waluty poprawia konkurencyjność na krótki czas – mówi ekonomista.
Rozważając kwestię przyjęcia euro, warto przyjrzeć się dwóm aspektom związanym z płynnym kursem walutowym. Jeden to skala polskiej wymiany handlowej rozliczanej w euro (60 proc. całej wymiany). Przechodząc na euro, duża część eksporterów pozbywa się więc ryzyka kursowego. W takiej sytuacji firmom pozostaje zwiększanie wydajności poprzez np. stosowanie nowych technologii produkcji. Utrzymanie zmieniającego się kursu własnej waluty utrudnia np. procesy planowania inwestycji.