[b]Rz: Na świecie znów wrócił temat ograniczenia zbyt wysokich bonusów dla szefów firm, zwłaszcza finansowych. Czy rzeczywiście bonusy to całe zło świata finansów?[/b]
Tomasz Magda: Na pewno nie całe, ale duża część tego zła. Zdrowy rozsądek mówi, że nie powinno być sytuacji, kiedy na transakcji traci instytucja finansowa, jej klienci, a pracownik, który sprzedał ryzykowny produkt, inkasuje potężny bonus. Właśnie tu politycy i społeczeństwo wyrażają sprzeciw. Jednym z rozwiązań jest rozłożenie wypłaty bonusów w czasie. Wtedy ludzie, którzy na nie zapracowali, będą mogli je realizować wraz z zyskami klientów i pracodawców, ale będą też partycypować w ich stratach.
[b]Na Zachodzie bonusy mają bardzo duży udział w wynagrodzeniach zarządów firm. U nas znacznie mniejszy. Czy to znaczy, że ten problem nas nie dotyczy?[/b]
Dla menedżerów najwyższego szczebla także u nas bonusy stanowią bardzo istotną część wynagrodzenia, która często przewyższa pensję podstawową. Nie zauważam jednak w Polsce wielkiego rozpasania bonusowego. Trzeba jednak pamiętać, że nie tylko menedżerowie są winni nieprawidłowości w obecnym systemie wynagradzania. Przez bonusy pracodawcy starają się ukierunkować ludzi na zachowania mniej lub bardziej ryzykowne. Z zasady systemy nastawione na nagradzanie krótkoterminowych efektów mogą mieć negatywne długofalowe skutki, czego właśnie doświadczamy. Był też inny skutek. Gigantyczne bonusy sprawiły, że sektor finansowy w wielu miejscach na świecie wysysał z rynku sporą część najlepszych absolwentów. U niektórych z nich widać było nawet przekonanie, że premie są przypisane do branży, a w niewielkiej mierze powiązane z realną wartością dodaną dla klientów czy pracodawców.
[b]Czy to jednak politycy powinni się zabierać do regulowania wynagrodzeń w prywatnych firmach?[/b]