W tym roku inwestycje zagraniczne osiągną wartość 9,8 mld euro, a na rok przyszły NBP prognozuje ich wzrost do 12,7 mld euro. Te wartości byłyby większe, gdyby nie bariery, jakie napotykają inwestorzy. Badanie w ramach projektu Investor Friendly Poland pokazuje, że przeszkadzają zarówno nowym firmom, jaki i tym, które już w Polsce działają, ale chciałyby się tu rozwijać.
Te najważniejsze dotyczą przejrzystości przepisów i wyczekiwania na decyzje podejmowane przez organy administracji różnych szczebli. Problemem jest np. legalizacja pobytu cudzoziemców i długi czas oczekiwania na pozwolenia na pracę. Barierą trudną do przeskoczenia jest także przewlekanie procedur. Firma Weyerhaeuser Poland przez blisko rok czeka na decyzje o uwarunkowaniach środowiskowych dla fabryki włókien celulozowych w Gdańsku. – Terminy nie są przestrzegane, wszystko się przeciąga. I nigdzie nie ma odpowiedzi, ile to potrwa – mówi dyrektor firmy Tomasz Włodarczak.
Inwestorzy podkreślają, że trudne do zaakceptowania są dla nich polskie przepisy prawa pracy. – Firmy wchodzące do Polski wskazują na niedostosowanie ich do polskiej gospodarki – zaznacza Paweł Tymendorf z kancelarii Pytlak Tymendorf, która badała nastroje inwestorów. Jeden z nich – firma z USA – miał wręcz stwierdzić, że polskie prawo pracy jest osadzone w dawnej rzeczywistości "fabrycznej". Nie pasuje do realiów, w których muszą działać nowoczesne przedsiębiorstwa.
Dla mniejszych firm z USA i Wielkiej Brytanii, które nie korzystają z prawników przy rozpoczynaniu inwestycji w Polsce, przeszkodą są odmienne przepisy. – Właściciel niewielkiej firmy, który sam wszystko załatwia, nic z tego nie rozumie. Dlatego z krajów anglosaskich wchodzą do Polski głównie duże przedsiębiorstwa, które stać na doradców, a małych próżno szukać – mówi Michael Dembinski z British Polish Chamber od Commerce.
Firmy konsultingowe uważają, że do przyciągania nowych inwestycji brakuje nam ciągle sprawnego i efektywnego systemu promocji i obsługi inwestorów. To, co mamy, to ciągle proteza. Kolejny problem to brak przygotowanych terenów inwestycyjnych. Zwłaszcza gdy porównamy się z naszymi sąsiadami. – Jeżdżąc do Czech i Słowacji, byłem zaszokowany: mają parki przemysłowe po 5 – 10 hektarów, z drogami, przyłączami mediów, gotowe na przyjęcie inwestora. Często nawet z pozwoleniami na budowę – opowiada Adam Żołnowski, dyrektor w PricewaterhouseCoopers. Z kolei dla firm już działających w Polsce coraz większym problemem staje się utrzymanie pracowników.