Aleksander Grad mówi „Rz", że nie ma planu wprowadzenia specjalnej opłaty, która zrekompensowałaby koszty budowy i terminalu LNG w Świnoujściu. Wcześniej taki pomysł analizowano i chodziło o stałą stawkę, jaką mieliby płacić wszyscy odbiorcy i firmy sprzedające gaz. Wstępnie szacowano, że opłata, która miała pomóc w utrzymaniu gazoportu, wyniesie kilka groszy za 1 m sześc. gazu. Podobna funkcjonuje w Hiszpanii.
Terminal gazu skroplonego w Świnoujściu zostanie uruchomiony w połowie 2014 r., od tego czasu Polska będzie miała po raz pierwszy w historii możliwość sprowadzenia surowca statkami od dowolnego producenta. Tym samym dywersyfikacja stanie się faktem – obecnie ok. 65 proc. potrzebnego w naszym kraju gazu dostarcza rosyjski koncern Gazprom.
– Na pewno można odstąpić od pomysłu opłaty dywersyfikacyjnej, bo spadły koszty budowy terminalu dzięki funduszom unijnym – mówi „Rz" Jan Chadam, prezes państwowej spółki Gaz-System, która odpowiada za powstanie gazoportu.
Koszty samego terminalu też okazały się niższe – 2,6 mld zł zamiast 2,9 mld zł, bo zrezygnowano z dwóch projektów – m.in. budowy odazotowni. Cały projekt terminalu, wstępnie szacowany na 4,3 mld zł, zyskał wsparcie z funduszy Unii Europejskiej – na ok. 1 mld zł. I trwają zabiegi o kolejne fundusze.
Jan Chadam przypomina, że o tym, jak wysokie będą opłaty w gazoporcie na poszczególne usługi, zdecyduje prezes Urzędu Regulacji Energetyki. – Im więcej gazu przejdzie przez gazoport, tym lepiej – dodaje.