Zdaniem Radosława Cholewińskiego, zarządzającego w Trigon TFI, który najtrafniej przewidywał dane o wzroście gospodarczym, w tym roku można liczyć na dalszą stopniową poprawę. – W horyzoncie kilku kwartałów pozostaję optymistą ze względu na kontynuację ożywienia w Niemczech oraz wzrost popytu krajowego stymulowanego przez inwestycje – tak Cholewiński objaśnia fakt, że jego prognozy są wyraźnie wyższe od średniej.
Jego zdaniem wzrost PKB w tym roku może być wyższy niż 4,5 proc. wobec 3,8 proc. w 2010 r. Cholewiński spodziewa się, że inwestycje wzrosną w 2011 r. o 10 proc. po spadku o 1,2 proc. w 2010 r. Jego zdaniem dzięki tzw. efektowi bazy (słabym wynikom ubiegłorocznym) nawet przy umiarkowanej aktywności przedsiębiorstw można liczyć na wysoką dynamikę nakładów brutto na środki trwałe.
Nie będzie boomu
Ekonomiści ING Banku Śląskiego, którzy w 2010 r. mieli najlepsze prognozy inwestycji, są bardziej ostrożni. – W 2011 roku można spodziewać się około 8-proc. odbicia inwestycji prywatnych, ostatnie dane o kredytach przedsiębiorstw pokazują, że ten proces już się rozpoczął. Wciąż jednak daleko od boomu inwestycyjnego – uważa Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING BSK. – Wzrost będzie głównie udziałem największych przedsiębiorstw i tych z dużym udziałem eksportu.
Zdaniem Szczurka przyszły rok nie będzie specjalnie lepszy, jeśli chodzi o tempo wzrostu inwestycji. – Oczekiwane zacieśnienie fiskalne i podwyżki stóp nieco schłodzą popyt krajowy, a bez jego istotnej poprawy firmy nie staną się bardziej odważne – zaznacza.
Również Paweł Mizerski, zarządzający w AXA TFI, który zajął drugie miejsce w zakończonej właśnie edycji naszego konkursu, uważa, że w tym roku nie należy liczyć na specjalnie dobry wynik naszej gospodarki.