Kranjec przyznał, że Słowenia może być kolejnym krajem strefy euro, który znajdzie się po Grecji, Irlandii i Portugalii na krawędzie katastrofy finansowej. Przyczyną jest powiększający się deficyt budżetowy i gwałtownie rosnący dług. – Jeśli obecne tendencje się utrzymają, sytuacja może być krytyczna – miał powiedzieć Kranjec słoweńskiej agencji prasowej STA.

Według szacunków rządu w tym roku deficyt wyniesie 5,5 proc. PKB. To gorszy wskaźnik, niż prognozowano wcześniej. Słowenia jako członek strefy euro ma obowiązek utrzymania deficytu poniżej 3 proc. PKB. Dług publiczny w 2010 roku wyniósł w Słowenii prawie 40 procent PKB. To jednak wciąż poniżej ustanowionego przez UE limitu 60 proc.

Szef banku centralnego stwierdził, że kluczową sprawą może być odrzucenie przez Słoweńców reformy emerytalnej. Jeśli rządowi nie uda się jej przeforsować i wprowadzić oszczędności, może dojść do załamania finansów publicznych. O przyszłości reformy emerytalnej i głębokości cięć Słoweńcy mają się wypowiedzieć w referendum 5 czerwca. Ostatnie sondaże pokazują, że przeciwników reformy jest niemal dwukrotnie więcej niż jej zwolenników.

W piątek niepokojące informacje napływały też z Grecji. W tamtejszym parlamencie nie doszło do zatwierdzenia kolejnego pakietu cięć wydatków, do czego zobowiązał się rząd Jeorjosa Papandreu. Opozycja nie zgodziła się na redukcje w administracji państwowej. Dla Greków to bardzo poważny kłopot, ponieważ mogą stracić szansę na wypłatę kolejnej transzy z pakietu pomocowego. Już w czwartek szef eurogrupy (zespołu skupiającego ministrów finansów krajów strefy euro) Jean-Claude Juncker przyznał, że istnieje ryzyko, iż Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie wypłaci Grekom pieniędzy w czerwcu. Jego zdaniem, w takiej sytuacji wsparcia powinna udzielić Unia Europejska. Grecja, w ubiegłym roku z UE i MFW pożyczyła 110 mld euro.