– Skierowaliśmy do władz Białorusi oficjalne zaproszenie na konsultacje w sprawie podejmowanych ostatnio decyzji. Wprowadzone przez Mińsk ograniczenia na kredytowanie, na zakup walut i import dezorganizują działalność prywatnych przedsiębiorców kupujących w Rosji części zamienne i składowe do produkcji. A to jest poważne naruszenie ustaleń umowy o Związku Celnym oraz strefie wolnego handlu, która miałaby zacząć działać od początku 2012 r. Nie będziemy dochodzić przestrzegania umowy na drodze sądowej. Raczej przyjrzymy się podpisanemu niedawno porozumieniu o wydzieleniu kredytu (3 mld dol. – red.) Białorusi przez Euroazjatycką Wspólnotę Gospodarczą – zapowiedział rosyjski wiceminister rozwoju gospodarczego Andriej Slepniew podczas zakończonego w weekend międzynarodowego forum ekonomicznego w St. Petersburgu.
Kreml zaniepokoiły ostatnie wypowiedzi Aleksandra Łukaszenki. Podczas piątkowej konferencji prasowej (tylko dla prorządowych mediów białoruskich) wyraźnie zdenerwowany dyktator zapowiedział całkowite wstrzymanie importu. – Jeżeli będzie katastrofa, to zamykamy granice i przerywamy import. Na razie mamy jednak co na siebie włożyć i co jeść. (...) Ani na krok nie odstąpimy od naszego modelu socjalno-ekonomicznego – zapowiedział Łukaszenko.
I dodał, że jeżeli zagranica domaga się zmian w białoruskiej gospodarce, to gotów je przeprowadzić, ale gdy dostanie na to... 1 bln dol.
– Nie można jedną ręką brać pożyczki, a drugą uderzać w nasze interesy gospodarcze. (...) Weźmiemy to pod uwagę przy kolejnych transzach kredytu dla Białorusi – cytuje Slepniewa agencja Interfaks. Największym problemem białoruskiej gospodarki jest Łukaszenko, który przejął ręczne sterowanie gospodarką kraju. To z jego polecenia i wbrew rekomendacjom Międzynarodowego Funduszu Walutowego rząd w Mińsku utrzymał ulgowe kredytowanie z kasy państwa i podniósł zarobki w budżetówce o prawie 30 proc.
Opublikowane ostatnio oficjalne dane o stanie gospodarki też mówią o sukcesach. Za pięć miesięcy PKB zyskał 12,5 proc. – najwięcej wśród krajów WNP.