Koszt oferowanych lokali i domów to obecnie zazwyczaj wartość wywoławcza.
Zastój na rynku nieruchomości – pierwotnym i wtórnym – sprawia, że kupujący mogą liczyć na spore upusty. Na rynku pierwotnym i wtórnym coraz łatwiej znaleźć cenowe okazje.
– Ostateczna kwota, którą płaci nabywca, jest niejednokrotnie nawet o 10 proc. niższa od tej, która figurowała w ogłoszeniu. Oczywiście zdarza się, że przewidując negocjacje, właściciele pozostawiają bezpieczny margines właśnie na upust – mówi Marcin Drogomirecki z portalu Oferty.net.
Marcin Jańczuk z agencji Metrohouse wskazuje, że ceny ofertowe najbliższe transakcyjnych to te z Poznania i Warszawy, tu różnice wynoszą odpowiednio 3 i 4,1 proc. W przypadku Gdyni różnica sięga aż ok. 17 proc. O ile średnia cena ofertowa używanego mieszkania w lipcu wynosiła tam 6219 zł za mkw., o tyle kupujący płacili średnio o 1054 zł mniej.
Zdaniem analityków sprzedający mieszkania muszą albo uzbroić się w cierpliwość i czekać na kupca, który zapłaci tyle, ile chcą, albo obniżyć ceny. Często decydują się na to ostatnie.