Po tym jak BNP Paribas, czy Commerzbank pozbyły się ze stratą obligacji najbardziej zadłużonych krajów strefy euro ekonomiści podnieśli alarm, że podaż taniego długu na rynku finansowym może znacząco spowolnić refinansowanie największych dłużników eurolandu.
To nowe zjawisko ma szansę zniweczyć plany europejskich przywódców, którzy dążą do obniżenia kosztów finansowania zewnętrznego dla krajów takich jak Grecja i Włochy.
- Europejscy regulatorzy i rządzący strzelają sobie trochę w nogę, ponieważ duże grupy inwestorów handlujących obligacjami opuściły rynek – uważa Otto Dichtl, analityk rynku instytucji finansowych Knight Capital Europe.
Banki bowiem ze względu na ustalenia szczytu strefy euro z 26 października muszą zostać dokapitalizowane. Ich właściciele dostali czas do końca czerwca 2012 roku na podniesienie swoich współczynników wypłacalności do 9 proc. w porównaniu z obecnym minimum 5 proc. Ten wymóg spowodował znaczące odpisy i w dłuższej perspektywie może doprowadzić do zmniejszenia obiegu gotówki w realnej gospodarce.
– Banki mogą czuć się zachęcone do zmniejszenia swojego portfela kredytowego, po to żeby nie sięgać po pomoc publiczną – pisze w analizie wyników szczytu Sebastian Dullien, ekspert European Council for Foreign Relations. Bo interwencja rządowa lub EFSF będzie bardzo kosztowna dla obdarowanych i zmniejszy ich suwerenność w zarządzaniu, wypłacaniu dywidend, czy premii. – To może zmniejszyć finansowanie realnej gospodarki i zamienić obecne spowolnienie gospodarcze w pełną recesję – ostrzega ekspert. Czy tak się stanie, zależy od banków. Ale pierwsze niepokojące sygnały, zdaniem Dulliena, już się pojawiają. Commerzbank ogłosił, że na pewno nie skorzysta z pomocy publicznej i może zdecydować się na ograniczenie aktywów lub sprzedaż niektórych spółek.