Scenariuszem, który w największym stopniu porusza wyobraźnię inwestorów, jest rozpad strefy euro rozpoczęty secesją Grecji, w której ślady mogą pójść takie kraje jak Hiszpania, Portugalia, Irlandia i Włochy.
Jeżeli nie zostanie zawarte porozumienie między Grecją a prywatnymi wierzycielami o zmniejszeniu jej zadłużenia, Ateny nie dostaną następnej transzy pomocy finansowej od Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. To oznacza, że Grecja może zbankrutować w marcu lub w kwietniu. Akurat wówczas Włochy muszą zebrać z rynku kilkadziesiąt miliardów euro , by spłacić zapadające wówczas zadłużenie. W przypadku chaotycznego bankructwa Grecji, rentowność ich obligacji może skoczyć mocno w górę, znacznie powyżej 7 proc. Jeśli Włochy będą miały kłopoty ze spłatą swojego zadłużenia, nie będzie im miał kto pomóc - według wyliczeń analityków, Włochy mogą potrzebować nawet powyżej 1 bln euro wsparcia.
Europejski Fundusz Stabilności Finansowej ma teoretycznie dysponować 450 mld euro, ale w praktyce dużo mniej. Fundusz zbiera pieniądze z rynku, na ratowanie krajów eurolandu. Korzysta przy tym z gwarancji państw eurolandu, i musi zachować rating AAA. Pozbawienie Francji najwyższego ratingu zostawia w jego gwarancjach "dziurę" obniżającą moc pożyczkową EFSF do około 290 mld euro.
- Niemająca końca eskalacja kryzysu zadłużeniowego sugeruje, że do jakiejś formy rozpadu strefy euro może dojść wcześniej, niż się spodziewano. Prognozujemy, że Grecja opuści euroland w 2012 r., a co najmniej jeszcze jeden kraj tego obszaru w 2013 r. Odkąd 18 miesięcy temu pierwszy raz zasugerowaliśmy, że strefa euro nie przeżyje kryzysu w obecnej formie, zdarzenia w tym regionie zazwyczaj potwierdzały nasze stanowisko - mówi "Rz" Jonathan Loynes, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.
Rozpad strefy euro, według analityków ING przyniósłby katastrofalne skutki dla polskiej gospodarki i rynku. PKB naszego kraju spadłby w 2012 r. o 6,6 proc., bezrobocie sięgnęłoby 16,8 zł a za dolara płacono by nawet 5,1 zł.